Ludwik Solski zwykł przed rozpoczęciem prób w teatrze strugać patyk. Stał na scenie, czekając na resztę kolegów aktorów, i scyzorykiem strugał patyk. Któregoś razu młody aktor zapytał Solskiego: „Mistrzu, dlaczego pan zawsze przed rozpoczęciem próby struże patyk?”. „Eee… synku – odpowiedział Solski – jestem w takim wieku, że mogę niespodziewanie umrzeć”. „Ale co ma do tego struganie patyka?” – zapytał zdziwiony młodziak. „A ma. I to dużo – odpowiedział Solski. – Wyobraź sobie, że teraz nagle umieram. Zawsze będę miał pewność, że znajdzie się jakiś idiota, który powie: Solski nie żyje, a jeszcze niedawno wiedziałem go na scenie, jak strugał patyk”.
Otóż to, stary kpiarz Solski pokazał, jak z nieistotnej czynności można uczynić wydarzenie istotne dla idiotów. Większość tzw. wydarzeń, newsów i politycznych konfliktów to nic innego jak struganie patyka. Ustawa o pozbawieniu byłych esbeków i innych dzielnych funkcjonariuszy aparatu represji PRL przywilejów emerytalnych to nie tylko struganie patyka, to struganie wariata, bohatera i niewiniątka w jednym przez rządzącą PO.
Tajemnicą pozostanie to, że ustawa ta nie oburzyła Włodzimierza Cimoszewicza, niewinnego dziecka PRL, a jego powinna szczególnie. To chodzące sumienie prawdziwej lewicy zamierza poprzeć w kampanii prezydenckiej Tuska, a więc pośrednio sprawcę tej ustawy. Cimoszewicz rozważa również, czy nie stanąć na czele komitetu wyborczego kandydata na prezydenta Donalda Tuska. Jeżeli Tuska wesprze jeszcze Jaruzelski, Kwaśniewski, Owsiak i Edward Babiuch, którego nazwiska nie wolno czytać od tyłu, to wtedy nasz premier wygra wybory przed pierwszą turą. W czasach kryzysu przyniesie to dodatkowe milionowe oszczędności. Stworzy się spontanicznie prawdziwy front jedności narodu, który na zawsze uwolni Polskę od tyranii PiS. Zręczna praca polityczna PO uwolni także społeczeństwo od niepotrzebnych dyskusji o przywilejach esbeków. Cóż, PO miała dobre intencje ustawowe, a wyszło jak zwykle. Nowy zreformowany IPN dowiedzie, że peerelowski aparat represji działał w sytuacji wyższej konieczności ustrojowej. A ci, którzy się temu ustrojowi przeciwstawiali, sami wytworzyli atmosferę linczu i nienawiści. I ta atmosfera, jak wiadomo, spowodowała, że słabsi psychicznie funkcjonariusze SB, wyprowadzeni z równowagi, dopuszczali się różnych nadużyć, na przykład zabicia księdza Jerzego Popiełuszki.
Struganie opinii publicznej trwa jak za czasów, gdy Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio. Struganie teraz dopiero nabiera sensu, gdy na scenę w tańcu z gwiazdami wchodzi nowe pokolenie, uwolnione od męczącej polityki historycznej. Struganie idiotów trwa dla dobra ekologicznej polityki. Dla dobra ochrony środowiska politycznego przed wpływami człowieka.
Pro domo sua. Jerzy Urban (gratuluję) wygrał ze mną proces, w którym były esbek Witold Niebudek ujawnił, że byłem TW Rycerz, i dzielnie się tego trzymał. Pierwszy raz w historii różnych lustracji były esbek miał odwagę ujawnić swojego TW. Może to jakiś przełom, choć wątpię. Po 20 latach w IPN znalazła się teczka odtworzeniowa, z której wynika, że byłem TW Adam, o czym nie wiedział rzekomo prowadzący mnie esbek Niebudek. Byłem zatem tajnym współpracownikiem, którego pseudonim utajniono nawet przed esbekiem.
Przyjmuję do wiadomości ten wyrok, choć trudno mi zrozumieć uzasadnienie sędzi Agnieszki Matlak z Sądu Okręgowego w Warszawie. Sędzia stwierdza, że nie zasługuję na ochronę dóbr osobistych. Dlaczego? Otóż dlatego, że swego czasu ukazał się we „Wprost" artykuł pt. „Zdrada" o tzw. sprawie Oleksego i podejrzanych kontaktach polityków SLD z wywiadem rosyjskim. „Skoro powód [M. Król] w artykule ?Zdrada? w negatywny sposób przedstawił inne osoby i naruszył ich dobra osobiste, to sam w sytuacji podobnej krytyki jego osoby nie zasługuje na ochronę” – stwierdza sędzia Matlak. Myślę, że tak w maglu rodzi się nowe prawo do bezkarnego obrażania i poniżania innych. Proponuję nazwać to prawo lex Matlak: kto raz uderzy SLD, nie zasługuje na ochronę nietykalności cielesnej swojej osoby.
Czas zacząć strugać patyk, by coś istotnego po sobie pozostawić.
Tylko wariat może wierzyć, że za pomocą ustawowej siekiery pozbawi się nabytych praw nawet esbeków. Trybunał Konstytucyjny albo odrzuci tę ustawę, albo tak ją zmasakruje, że skóra nie będzie warta wyprawki. Wtedy Donald Tusk będzie mógł strugać bohatera walki z esbeckimi przywilejami, którego w nierównej walce, jak na Westerplatte, pokonał Trybunał Konstytucyjny. Trybunał ustawę uzna zapewne za wadliwą i byłym esbekom wypłaci się zaległe świadczenia wraz z odsetkami.
Tajemnicą pozostanie to, że ustawa ta nie oburzyła Włodzimierza Cimoszewicza, niewinnego dziecka PRL, a jego powinna szczególnie. To chodzące sumienie prawdziwej lewicy zamierza poprzeć w kampanii prezydenckiej Tuska, a więc pośrednio sprawcę tej ustawy. Cimoszewicz rozważa również, czy nie stanąć na czele komitetu wyborczego kandydata na prezydenta Donalda Tuska. Jeżeli Tuska wesprze jeszcze Jaruzelski, Kwaśniewski, Owsiak i Edward Babiuch, którego nazwiska nie wolno czytać od tyłu, to wtedy nasz premier wygra wybory przed pierwszą turą. W czasach kryzysu przyniesie to dodatkowe milionowe oszczędności. Stworzy się spontanicznie prawdziwy front jedności narodu, który na zawsze uwolni Polskę od tyranii PiS. Zręczna praca polityczna PO uwolni także społeczeństwo od niepotrzebnych dyskusji o przywilejach esbeków. Cóż, PO miała dobre intencje ustawowe, a wyszło jak zwykle. Nowy zreformowany IPN dowiedzie, że peerelowski aparat represji działał w sytuacji wyższej konieczności ustrojowej. A ci, którzy się temu ustrojowi przeciwstawiali, sami wytworzyli atmosferę linczu i nienawiści. I ta atmosfera, jak wiadomo, spowodowała, że słabsi psychicznie funkcjonariusze SB, wyprowadzeni z równowagi, dopuszczali się różnych nadużyć, na przykład zabicia księdza Jerzego Popiełuszki.
Struganie opinii publicznej trwa jak za czasów, gdy Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio. Struganie teraz dopiero nabiera sensu, gdy na scenę w tańcu z gwiazdami wchodzi nowe pokolenie, uwolnione od męczącej polityki historycznej. Struganie idiotów trwa dla dobra ekologicznej polityki. Dla dobra ochrony środowiska politycznego przed wpływami człowieka.
Pro domo sua. Jerzy Urban (gratuluję) wygrał ze mną proces, w którym były esbek Witold Niebudek ujawnił, że byłem TW Rycerz, i dzielnie się tego trzymał. Pierwszy raz w historii różnych lustracji były esbek miał odwagę ujawnić swojego TW. Może to jakiś przełom, choć wątpię. Po 20 latach w IPN znalazła się teczka odtworzeniowa, z której wynika, że byłem TW Adam, o czym nie wiedział rzekomo prowadzący mnie esbek Niebudek. Byłem zatem tajnym współpracownikiem, którego pseudonim utajniono nawet przed esbekiem.
Przyjmuję do wiadomości ten wyrok, choć trudno mi zrozumieć uzasadnienie sędzi Agnieszki Matlak z Sądu Okręgowego w Warszawie. Sędzia stwierdza, że nie zasługuję na ochronę dóbr osobistych. Dlaczego? Otóż dlatego, że swego czasu ukazał się we „Wprost" artykuł pt. „Zdrada" o tzw. sprawie Oleksego i podejrzanych kontaktach polityków SLD z wywiadem rosyjskim. „Skoro powód [M. Król] w artykule ?Zdrada? w negatywny sposób przedstawił inne osoby i naruszył ich dobra osobiste, to sam w sytuacji podobnej krytyki jego osoby nie zasługuje na ochronę” – stwierdza sędzia Matlak. Myślę, że tak w maglu rodzi się nowe prawo do bezkarnego obrażania i poniżania innych. Proponuję nazwać to prawo lex Matlak: kto raz uderzy SLD, nie zasługuje na ochronę nietykalności cielesnej swojej osoby.
Czas zacząć strugać patyk, by coś istotnego po sobie pozostawić.
Więcej możesz przeczytać w 4/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.