Gdy przed 300 laty Bartolomeo Cristofori zbudował we florenckiej pracowni pierwowzór fortepianu, stał się on królem wśród instrumentów, źródłem wzruszeń. Nic dziwnego, że wielkich pianistów otacza uwielbienie. Koncerty wyzwalają niejednokrotnie objawy zbiorowej ekstazy przypominające atmosferę występów idoli rocka.
Była jesień 1955 r. – wspomina profesor Lidia Grychtołówna. – W Filharmonii Narodowej podczas konkursu chopinowskiego wystąpił z recitalem juror Arturo Benedetti Michelangeli. Rozpoczął Ciacconą d-moll Bacha. Już po pierwszych akordach rozpłakałam się nieprzytomnie. I przez cały koncert szlochałam. Nie ja jedna. Po recitalu członek jury Jakub Zak padł przed Michelangelim na kolana i całował go po rękach. Wszystkie osoby, które przyszły za kulisy do mistrza, były zapłakane i klękały przed nim.
Więcej możesz przeczytać w 4/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.