Kilkadziesiąt milionów Amerykanów zasiądzie przed telewizorami, aby obejrzeć na żywo starcie Donalda Trumpa i Hillary Clinton. W tegorocznej kampanii kandydaci nie będą już mieli lepszej okazji, żeby przekonać do siebie niezdecydowanych wyborców, a takich jest wielu. Na wizji spotka się dwoje ludzi, którzy kiedyś byli dobrymi znajomymi. W 2005 r. Bill i Hillary Clinton gościli na ślubie Donalda Trumpa z Melanią. Z tamtej sympatii niewiele zostało, a telewizyjne 90-minutowe starcia Trumpa z Clinton mogą według komentatorów przejść do historii jako najostrzejsze z amerykańskich debat prezydenckich.
Stawka jest wysoka. Według konserwatywnej publicystki Ann Coulter przegrana Trumpa będzie dla republikanów oznaczać totalną klęskę i zero szans na powrót do Białego Domu przez długie lata, bo liberalna polityka Clinton wobec imigrantów kupi demokratom przyszłych wyborców. Trump, kandydat republikanów, którego sondaże ostatnio nie rozpieszczają, ma nadzieję, że, tak jak John Kennedy w 1960 r. i George Bush w 2000 r., dzięki debatom zyska jednak upragnioną przewagę. Z kolei Clinton spróbuje wyprowadzić swojego narowistego przeciwnika z równowagi i udowodnić w ten sposób, że nieprzewidywalny Trump nie nadaje się na strażnika atomowych kodów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.