Długo trzeba było czekać, aby stało się jasne, jaką rolę w naszym kraju odgrywają lokalne społeczności i ich liderzy. Najpierw była zmiana ustroju i „róbta co chceta” w latach 90., czyli jeśli wasza wieś albo miasteczko podupada, widać tak być musi. Mamy ważne sprawy kraju na głowie, więc nam tej głowy nie zawracajcie. Potem przyszła reforma samorządowa, za czasów rządu Jerzego Buzka, z wielkim wkładem profesorów: ekonomii – Jerzego Regulskiego, oraz prawa – Michała Kuleszy. Stworzono ramy nowoczesnego samorządu, powiał wiatr zmian. I w pewnym sensie lokalni włodarze padli ofiarą sukcesu.
Politycy z centrali, w zasadzie niezależnie od barw, traktowali ich bowiem często jako... nie, wcale nie jako piąte koło u wozu, lecz jako wyjście awaryjne. Wpychano im na przykład zadania do wykonania, „zapominając” o przekazaniu niezbędnych pieniędzy. Wiecie, jak to jest: jeśli ktoś dobrze pracuje, to dokłada mu się więcej. A samorządowcy wykonywali fantastyczną robotę u podstaw, rozwijając małe ojczyzny. Czy byli wśród nich niezbyt lotni karierowicze i złodzieje? Oczywiście, to nieuniknione. Gdyby jednak ten odsetek był znaczący, jak chcą niektórzy, Polska nie byłaby tam, gdzie jest, jeśli idzie o gospodarkę i rozwój cywilizacyjny. Jak to często w życiu bywa, trzeba było wstrząsu, aby pewne rzeczy stały się oczywiste. Mam na myśli tragiczną śmierć Pawła Adamowicza i to, co nastąpiło po niej.
Tłumy na ulicach dowiodły, jak cenieni są samorządowcy i w jak wiele spraw są zaangażowani. Jeśli wsłuchacie się w informacyjny szum, to przekonacie się, jak wiele ważnych informacji dotyczy prezydentów miast. W ubiegłym tygodniu poznaliśmy w Gdańsku, w 30. rocznicę wyborów czerwcowych, 21 postulatów samorządowych. Idea decentralizacji i pomysły, jakie się w nich pojawiają, nie są nowe. Na przykład przy okazji ostatnich wyborów lokalnych mówili o tym Bezpartyjni Samorządowcy, 11 postulatów znalazło się w Karcie Świdnickiej podpisanej w 2011 r. na Kongresie Regionów. Proponowano w niej m.in.łączenie mandatu senatora z funkcją w samorządzie jako krok w kierunku przekształcenia Senatu w izbę samorządową. I była to inicjatywa ponadpartyjna, w odróżnieniu od gdańskiej, która jednak plasuje się w obozie opozycyjnym. Wyzwanie polega na tym, że obok decentralizacji potrzebujemy silnego państwa.
I nie chodzi mi tylko o bezpieczeństwo, zewnętrzne czy wewnętrzne. To na przykład kwestia transportu – dość powiedzieć, że dopiero pod koniec drugiej dekady XXI w. zrywamy z pozaborowym układem linii kolejowych (!). Innym przykładem jest polityka historyczna – przypominanie wielonarodowej przeszłości polskich miast, ich wybitnych mieszkańców to jedno, ogólnokrajowe działania na rzecz upamiętniania losów i walki o wolność narodu polskiego to drugie. Nieco paradoksalnie, ale jestem przekonany, że jednocześnie decentralizacja oraz sprawne, silne państwo są niezbędne dla rozwoju Polski. Czy konsensus zostanie wypracowany? Zobaczymy. Tego, że rozmowy nie są łatwe, dowodzi incydent z Gdańska, gdzie prezydent miasta wybrała się na rozmowę z premierem z własnym ochroniarzem. PS Bohaterką okładki tego wydania „Wprost” jest była burmistrz Brzeszcz.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.