Donald Tusk wreszcie zdecydował. Ogłosił w Brukseli, że nie startuje w wyborach prezydenckich. Tłumaczył to tym, że ciąży na nim wiele niepopularnych decyzji z przeszłości. To prawda: jego dwie kadencje premiera wielu Polakom kojarzą się niezbyt pozytywnie. Z czasem utrwalił się w powszechnym odbiorze obraz lekko zblazowanego dandysa, który unikał pracy i odwracał wzrok od problemów kraju. Część liberalnego establishmentu pokłada jednak w Tusku wielkie nadzieje. Dla nich jest on pozytywnym przeciwieństwem Andrzeja Dudy. Europejczyk kontra zaścianek. Silny i sprawczy kontra słaby i zależny. Dzięki przecięciu spekulacji przez Donalda Tuska obraz sceny politycznej na pół roku przed wyborami prezydenckimi odrobinę się rozjaśnił. Opozycja nie ma pomysłu na to, jak zatrzymać Andrzeja Dudę, trwają jego gorączkowe poszukiwania. Czasu jest mało, a stawka ogromna. Kto jest kim w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego?
Fala zmian
Wybory parlamentarne były próbą nałożenia nowego pudru na twarze starych politycznych graczy. SLD pobrał narządy z Wiosny i Razem i przeistoczył się w Lewicę. PSL przygarnęło uciekinierów z Platformy i stało się szalupą ratunkową dla Kukiza i jego otoczenia, stając się Koalicją Polską. Kolejną metamorfozę przeszła Platforma, która dała kilka miejsc Zielonym i Barbarze Nowackiej. Wybory prezydenckie partie traktują na razie jako potwierdzenie październikowego rozdania i utrzymanie swoich pozycji. Jedynie szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz sprawia wrażenie, jakby miał plan na przejęcie części elektoratu PO. Kandydat Lewicy musi zdobyć ponad 10 proc., kandydat PO znaleźć się w drugiej turze. Duda walczy o wygraną w I turze. Z każdym tygodniem jego pozycja się umacnia, bo Platforma zajmuje się sobą i wewnętrznymi rozliczeniami. Pozornie sytuacja jest korzystna dla obozu dobrej zmiany, te spokojne tafle politycznego morza mogą jednak szybko zamienić się w fale zmian. Dobrze pamiętać o tym musi Andrzej Duda, który zabrał Bronisławowi Komorowskiemu już wygraną drugą kadencję.
Giełda kandydatów
Po stronie lewicy słyszeliśmy do tej pory o dwóch kandydatach: Robercie Biedroniu i Adrianie Zandbergu. Nie wszystkim jednak podoba się ten wybór. Wielu wolałoby kandydaturę kobiety, która nie byłaby obarczona latami w partyjnej polityce. Po stronie Koalicji Obywatelskiej najczęściej wymienia się Małgorzatę Kidawę-Błońską. Wprawdzie trwają dyskusje o organizacji prawyborów partyjnych, nie bardzo jednak wiadomo, kto miałby stanąć do rywalizacji. Radosław Sikorski walczył o nominację z Komorowskim w partyjnych prawyborach w 2005 r. – i przegrał. Z kolei nowi prezydenci miast, którzy mieli być nowym platformianym zaciągiem, przez ostatni rok stracili świeżość. Nazwiska Aleksandry Dulkiewicz i Rafała Trzaskowskiego zrobiły szybką, lecz krótką karierę. Dzisiaj praktycznie nikt ich nie przymierza do startu w wyborach – miasta stały się dla nich zbyt wielkim obciążeniem. Natomiast na prawo od Platformy Kosiniak-Kamysz chce zakotwiczyć w dużych miastach i wśród inteligencji. Jego start wydaje się najpewniejszy ze wszystkich tu wymienionych. Jest też potencjalny dżoker: kandydat obywatelski. W spekulacjach na jego miejsce obsadzany jest Szymon Hołownia. Czy będzie to start, który przetnie istniejące podziały? Koncept jest nośny, ale ciągle bardzo mętny. Jakie są słabe i silne strony potencjalnych kandydatów opozycji?
1. Robert Biedroń, czyli upadek gwiazdy
Gwiazda Roberta Biedronia zgasła, zanim na dobre rozbłysła. Lider Wiosny będzie chciał udowodnić startem, że opowieści o jego politycznej śmierci są bezpodstawne. Tyle że dzisiaj jego pozycja jest słaba. Od Biedronia odwrócili się jego najbliżsi ludzie, z szefem sztabu wyborczego Wiosny Marcinem Anaszewiczem oraz skarbniczką jego fundacji i komitetu wyborczego Moniką Gotlibowską na czele. Delegacja Wiosny w europarlamencie zmniejszyła się po odejściu Sylwii Spurek do dwóch mandatów. Biedroń potrzebuje więc dobrego wyniku jak powietrza. Jego elementarna wiarygodność podawana jest w wątpliwość – jest atakowany za to, że wbrew obietnicom nie oddał mandatu europosła i nie wystartował w październiku w wyborach parlamentarnych. Wybory prezydenckie odpowiadają jego temperamentowi. To jednoosobowy występ. Wszystkie reflektory będą na niego. Czy nie sprowadzi też na siebie krytyki? Przez ostatnie miesiące był krytykowany za to, w jaki sposób pokierował losami Wiosny. Brak mu też „prezydenckich” cech – nie kojarzy się ze specjalną powagą i umiarem. Nie bardzo też wiadomo, po co jest w polityce. Historia z nieoddanym mandatem podkreśliła merkantylny wymiar jego obecności w sferze publicznej. Biedroń dał zapomnieć wszystkim o historii chłopaka z małego Krosna, który przebił szklany sufit i podniósł na nogi inne miasto również boleśnie doświadczone przez transformację. W ciągu tego roku stał się częścią warszawki. Czy uda mu się porzucić świeżo nabyte piórka i zakasać rękawy?
2. Zandberg, czyli pragmatyk z idealisty
Adrian Zandberg dobrze wypada w debatach, jest merytoryczny i chce wprowadzenia progresywnych podatków. Byłby najbardziej socjaldemokratycznym kandydatem w głównym nurcie polskiej polityki chyba od czasów Ignacego Daszyńskiego. Zandberg dzięki temu ruchowi mógłby walczyć o podmiotowość swojego ugrupowania w ramach obozu Lewicy. Dzisiaj bardziej niż na samodzielnego polityka wygląda bowiem na przystawkę Czarzastego. Przez ostatnie cztery lata jego partia otrzymała z budżetu państwa kilkanaście milionów dofinansowania, teraz nie dostanie nic. Ma sześciu posłów w klubie parlamentarnym zdominowanym przez postkomunistów z SLD, z którymi Razem zawsze wojowało. Mało już w Zandbergu idealisty, więcej pragmatyka, który wpasował się w istniejący układ i uznał zasady politycznej gry. Zerwać się ze smyczy Czarzastego może być mu bardzo trudno. Kampania prezydencka daje taką szansę. Tyle że Zandberg kalkuluje, wie, że start w wyborach to wskakiwanie na wysokiego konia, z którego upadek może być bolesny. Nie jest też politykiem wiecowym, który lubi robić sobie zdjęcia z rodzinami i pozować z parówką (wegańską) w Orlenie. Zarówno jego, jak i Biedronia, ciężko wyobrazić sobie zasuwających następne sześć miesięcy od rana do wieczora przez siedem dni w tygodniu. To jest jednak polityka i trzeba zrobić bardzo wiele, żeby zdobyć głosy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.