Kultura lat 60. stworzyła dwa seksistowskie modele kobiecości. Dziewczyna mogła zostać Jackie, z którą każdy chciałby się ożenić, albo Marilyn – rozpalającą wyobraźnię seksbombą. Zapinać pod szyję guziki garsonki Chanel albo uwodzić seksem. Dzisiaj pewnie zmieniły się symbole, ale wciąż obsadza się nas w tych samych rolach – mówi mi Natalie Portman. Pozornie niewiele się zmieniło. Hollywood kocha te wszystkie Scarlett Johansson, mrugające zalotnie okiem i delikatnie nadgryzające usta. Ma też swoje żony, które jak Naomi Watts potrafią na ekranie wiernie czekać na powrót mężów z pracy. Ale w pewnym momencie filmowcy zdali sobie sprawę z własnego szowinizmu i otworzyli się na nowy wzór kobiecości. Choćby dla Natalie Portman, która nie chciała mieścić się w schemacie. Grała różne role, występowała w superprodukcjach i kinie niezależnym, przyciągała pięknem, ale i szukała niebanalnych, wielowymiarowych bohaterek. Kobiet, dla których równie ważna co uroda jest inteligencja. Może dlatego jako 36-latka Portman nie musi udawać podlotka. Odwrotnie, stała się dojrzałą artystką. Laureatka Oscara, po debiucie reżyserskim, znów ma szansę na statuetkę Amerykańskiej Akademii za wspaniałą kreację w „Jackie” Pablo Larraína. – Natalie podjęła duże ryzyko – twierdzi reżyser. – Wyszła ze swojej strefy komfortu, zgodziła się zagrać amerykańską ikonę u faceta z innego kraju, kręcącego swój pierwszy anglojęzyczny film. Zrobiła to świetnie. Zaoferowała widzom pełnowymiarową bohaterkę, ale zachowała tajemnicę. Larraín nazywa Jacqueline Kennedy „najmniej znaną słynną kobietą”. Pierwsza dama zawsze dbała o prywatność, była wyczulona na punkcie wizerunku. Twórcy filmu portretują ją tuż po zamachu na Johna Fitzgeralda. Nie dano jej czasu na otrząśnięcie się z szoku.
– Mimo osobistej tragedii Jackie znalazła w sobie wówczas siłę, żeby zrozumieć, że historia nie jest zbiorem faktów – opowiada Portman. – Że pisze ją ten, kto silniej poruszy masową wyobraźnię. Świadoma, zdeterminowana kobieta postanowiła więc zbudować legendę męża. Po zamachu, wciąż w szoku, kobieta każe sobie przynieść relacje z pogrzebu Lincolna i żąda wielkiego, pożegnalnego spektaklu dla JFK. Bo wie, że jeśli nie stworzy symbolu, pamięć o zamordowanym prezydencie przeminie. A jednocześnie Larraìn i Portman odsłaniają kawałek prywatności kobiety, która w jednej chwili musi zacząć wszystko od nowa. Samotna, z dwojgiem dzieci, w szoku po stracie męża, z bagażem trudnych doświadczeń, pośrodku medialnego spektaklu może być szczera tylko ze starym księdzem. Choć w takich chwilach wątpi się w istnienie Boga. Nad Portman pracował sztab charakteryzatorów, aktorka długo ćwiczyła specyficzny akcent pierwszej damy. Wspaniała kreacja stała się dla niej podsumowaniem pewnego etapu kariery. – Natalie tego nie podkreśla, ale pierwszego dnia zdjęć zdałem sobie sprawę, jak bardzo doświadczoną jest aktorką – opowiada Larraìn.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.