Gdy byliśmy brudni i zaniedbani, dręczyły nas zupełnie inne zarazy. Tyfus, dżuma, ospa i wiele innych epidemii dziesiątkowało całe pokolenia. Ale wirus polio, choć towarzyszył nam od zarania dziejów, traktował nas początkowo łagodnie. Owszem, ludzie zapadali na tę chorobę atakującą układ nerwowy, głównie kończyn dolnych, ale w czasach wysokiej śmiertelności nikt się specjalnie nie przejmował drobnymi w sumie deformacjami, które nie wykluczały z normalnego życia. Starożytni Egipcjanie uwieczniali na płaskorzeźbach ludzi z charakterystycznymi zniekształceniami nóg. Samo to, że uznano ich za godnych sportretowania, wskazuje, że stali na wyższych szczeblach drabiny społecznej. Polio nie przeszkadzało też wspinać się na sam szczyt, o czym przekonał się kulejący z powodu działania wirusa rzymski cesarz Klaudiusz. Na polio cierpiał też sir Walter Scott, który został zarażony wirusem w roku 1773 w następstwie czegoś, co określono jako gorączka związana z ząbkowaniem. Sir Walter, prawnik i autor poczytnych powieści historycznych, był pierwszym szczegółowo udokumentowanym przypadkiem choroby, którą dr Michael Underwood opisał jako debilizm kończyn dolnych. Przypadłość ta była naukową ciekawostką do czasu, gdy pod koniec XIX w. zaczęły wybuchać epidemie. Budziły one szczególną grozę, bo dotyczyły głównie dzieci i niemowląt.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.