Rozmowa z Nelli Arnold-Rokitą, doradcą prezydenta ds. kobiet
Marcin Dzierżanowski: Dała się pani wykorzystać PiS jak dziecko.
Nelli Arnold-Rokita: Ależ skąd. Nie czuję się wykorzystana!
– Przecież wzięcie pani do Pałacu Prezydenckiego to próba zaszkodzenia pani mężowi i platformie. Potraktowali panią instrumentalnie!
– Myli się pan. Doradzanie prezydentowi w sprawie kobiet to był mój pomysł. Rozmawiałam o tym z jego współpracownikami od pół roku.
– Ale termin nie był przypadkowy. Środek kampanii wyborczej.
– Zdziwi się pan, ale termin wybrałam ja. Kiedy w krakowskiej PO wybuchł konflikt o listy, uznałam, że to dobry czas, żeby pójść do prezydenta.
Nelli Arnold-Rokita: Ależ skąd. Nie czuję się wykorzystana!
– Przecież wzięcie pani do Pałacu Prezydenckiego to próba zaszkodzenia pani mężowi i platformie. Potraktowali panią instrumentalnie!
– Myli się pan. Doradzanie prezydentowi w sprawie kobiet to był mój pomysł. Rozmawiałam o tym z jego współpracownikami od pół roku.
– Ale termin nie był przypadkowy. Środek kampanii wyborczej.
– Zdziwi się pan, ale termin wybrałam ja. Kiedy w krakowskiej PO wybuchł konflikt o listy, uznałam, że to dobry czas, żeby pójść do prezydenta.
Więcej możesz przeczytać w 39/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.