Nie od dziś wiadomo, że jak człowiek idzie do tabloidów, to zamyka poczucie obciachu w szafie. Darek Kordek, zapomniany amant z serialu „W labiryncie", wyznał w „Super Expressie”, ile miał lat, gdy zakosztował współżycia (17) i co przy tym czytał („Sztukę kochania” Wisłockiej). Co czytelnik miał docenić – umiejętność czytania czy podzielność uwagi – nie wiadomo.
Adam Darski poinformował naród za pośrednictwem „Życia na Gorąco", że napisze autobiografię. Na pytanie, czy to egocentryzm, czy chęć wydojenia do końca strumyka z forsą, odpowiedź brzmi pewnie – i jedno, i drugie. Na pytanie, czy z historii o słuchaniu Sepultury w podstawówce i kupowaniu z Dodą piwa na stacji można skleić satanistyczny thriller, odpowiedzą historycy literatury.
„Różę" Smarzowskiego zobaczymy w polskich kinach pod koniec stycznia 2012 r. Z racji tego, że polskie wyroby romantyczno- -komediowe są ładowane do kin tydzień po montażu, zaczynam podejrzewać, że komuś zależy, abyśmy nie oglądali dobrych polskich filmów. Ale cieszmy się, że w ogóle zobaczymy film, który wygrał Warszawski Festiwal Filmowy.
Daniel Olbrychski obchodzi 50-lecie pracy twórczej i z tej okazji chcieliśmy mu pogratulować. Miał potknięcia: nadużywał szabli, jeździł konno z Żyrinowskim, na starość zagrał nie dość, że w „Starej baśni", to jeszcze w „Wiedźminie”. Jednak – co z tego. Polskie kino nosi twarz Olbrychskiego; w jego osobie mieszczą się wszystkie jego wzloty i upadki. No i, oczywiście, Kmicic. Najlepszego, panie Danielu.
Do Polski, na festiwal Camerimage przyjedzie Joel Schumacher – reżyser specjalizujący się w znakomitym kinie komercyjnym, czyli czymś, co nigdy u nas nie istniało. Pan Schumacher będzie przewodniczącym jury Konkursu Filmów Polskich. Życzę mu, aby wyjechał olśniony. Ale podejrzewam, że raczej wróci do domu wstrząśnięty, jeśli nie zmieszany.
Pisarz Miłoszewski Zygmunt, wzorem autorów serialu „Ojciec Mateusz", umieścił akcję swojej nowej książki „Ziarno prawdy” w Sandomierzu. Miasto się ucieszyło i, co więcej, umówiło się na czynną promocję książki, po czym jednak szybko ją odwołało, gdy okazało się, że w książce Miłoszewskiego nie dość, że Sandomierz to nie San Francisco, to jeszcze w jednej scenie serialowy o. Mateusz pije wódę. Oj, przesadziłeś, Zygmunt. Pamiętaj: w Sandomierzu wódki nie pije ani ojciec Mateusz, ani burmistrz, ani w ogóle nikt. Tam żyją porządni ludzie.
Gdy przeczytałem opis płyty zespołu Fonetyka „Requiem dla Wojaczka", zapragnąłem się schować. Kombinacja tekstów poety i „muzyki z pogranicza Depeche Mode i Ciechowskiego” wyglądała na papierze boleśnie, ale odsłuch jest miłym zaskoczeniem. Promujące płytę „Rozstanie” to ciężki, ale pełen emocji numer, który pokazuje, że Wojaczek był świetnym rockowym tekściarzem.
Dojenie forsy z nazwisk zmarłych muzyków jest smutne, dopóki nie staje się wstrętne. Na płycie „... to również Ciechowski" mamy pozbawioną logiki mieszaninę coverów Republiki, utworów, które Ciechowski współkomponował czy wyprodukował. Mam pomysł na kontynuację tego gniota. Na okładkę płyty „...a to nie Ciechowski” dajcie zdjęcie Grzegorza, a na krążek wrzućcie piosenki, z którymi Ciechowski nie ma nic wspólnego. Jakiekolwiek.
Portale plotkarskie piszą o Marinie, która miała więcej chłopaków i menedżerów, niż nagrała piosenek. Nikt nie pisze o Izie Lach, która, jeśli chodzi o popową piosenkę, jest talentem zjawiskowym. Proszę posłuchać już drugiej płyty Izy „Krzyk" – tak dobrego kobiecego popu nie było w Polsce od debiutu Ani Dąbrowskiej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.