DOROTA WELLMAN: Nie mam żadnego lęku ani przed upływem czasu, ani przed samym czasem. Dlatego moją ulubioną biżuterią są zegarki. Lubię patrzeć, jak czas galopuje.
W sylwestra żołądek ci się ściska?
Nie! Myślenie w sylwestra, że się rok straciło, że się jest o rok starszym, to jakaś choroba umysłowa! Nie mam też tej histerii, którą mają kobiety w swoje urodziny. Płaczą... A ja w marcu już będę miała 51 lat i nie mam z tego powodu żadnego...
Ty stara...
Stara dupo! To są procesy nieuniknione, kto się z nimi nie godzi, ten ma straszny psychiczny problem, a mi na to szkoda czasu i atłasu. Sylwestra nie lubię z innego powodu. Nie lubię takiej konieczności zabawy, często w gronie ludzi, którzy mnie guzik obchodzą. Lubię sylwestra małego – że siedzimy, rozmawiamy, przytulamy się albo tańczymy, albo pijemy tylko wódkę, puszczamy chińskie latarnie... I sylwester to początek, nie koniec.
Obietnice noworoczne?
Nie! To kolejny absurd, którego nie znoszę. Zapisują je sobie ci ludzie na pierwszych stronach kalendarza i nic z tego nie wynika! Jestem zwolennikiem małych kroków, a nie obietnic noworocznych. Wielu rzeczy nie udało mi się wykonać, np. do tej pory nie nauczyłam się jeździć samochodem. Ale co z tego, gdybym sobie postanowiła: a teraz, stara dupo, w wieku 50 lat nauczysz się jeździć samochodem i będziesz samodzielna, i nie będzie ci potrzebny kierowca?! Też bym tego nie spełniła.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.