W Polsce trwają dyskusje o tym, kiedy naprawdę Ryszard Kukliński zaczął współpracować z amerykańskim wywiadem. Generał Czesław Kiszczak twierdzi, że zaczęło się to nie w Niemczech, ale wcześniej, pod koniec lat 60. w Wietnamie, gdzie Kukliński służył w Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru Układów Genewskich. Co pan na to?
David Fordon: Słyszałem tę opowieść. Kukliński nawiązał współpracę z CIA w 1972 r., kiedy sam w liście pisanym łamaną angielszczyzną zwrócił się do amerykańskiej ambasady z prośbą o spotkanie.
Kiedy spotkał pan pierwszy raz pułkownika Kuklińskiego, podczas jednego z jego rejsów jachtem na Zachód, pojawił się problem. Kukliński chciał współpracować z amerykańską armią. Pan był z CIA…
Wiedziałem dokładnie, co zrobić. Kukliński został przyprowadzony do bezpiecznego mieszkania przez pułkownika Henry’ego z armii amerykańskiej. Lato, czerwiec. Kukliński był w szortach i koszulce z krótkim rękawem.
Co mu pan powiedział?
„Dzień dobry, miło mi pana poznać. Jestem Daniel z CIA. Chciał pan nawiązać kontakt z armią amerykańską i go pan nawiązał, z pułkownikiem Henrym. Jeśli jednak chodzi o to, co zamierzamy razem zrobić: pan i rząd Stanów Zjednoczonych – to armia nie ma odpowiednich umiejętności. Armia się na tym nie zna, za to my owszem. Mamy możliwości, by pana chronić. Jesteśmy zapaleni do tego, co pan chce zrobić, i możemy panu pomóc”. Krótko mówiąc, oczekiwaliśmy, że będzie w stosunkach z nami w stu procentach uczciwy. Stąd też i Kukliński miał prawo oczekiwać, że będziemy uczciwi w stosunku do niego. Cały ten wstęp trwał może pięć, sześć minut.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.