Piotr Najsztub: I tak 20 lat od pierwszych „Psów” minęło...
Cezary Pazura: Tragedia.
Dlaczego?
Swojej młodej żonie mówię: „Wiesz, po czym poznać, że człowiek się starzeje? Po tym, że samochód, o którym marzyłaś, jeździ na żółtych tablicach”. Ostatnio widziałem dużego fiata, moje marzenie z dzieciństwa, miał żółte tablice, jako zabytek. Tak samo jest z filmami.
Okres powstawania „Psów” to były czasy mętne i mroczne. Film opowiada o przekraczaniu granicy między światami komunistycznym i kapitalistycznym, jedni wtedy byli przemytnikami, inni się tarabanili z dobytkiem i próbowali go oclić, czyli byli frajerami. Coś z tamtej mroczności nam zostało?
Trend do kombinowania. Im dalej na wschód, tym bardziej trzeba kombinować, pozostały strefy mroczne i niejednoznaczne. Powiem szczerze, że dla mnie ten film to była przygoda, za wiele z tego filmu nie rozumiałem... Wszyscy mówili, że pali się jakieś teczki, że to wszystko znika, a co mnie to obchodziło wtedy? Miałem dwadzieścia parę lat!
Może powinno to pana obchodzić? Bo oto funkcjonariusze starego reżimu próbowali zapewnić bezkarność sobie i swoim agentom...
Tak, ale co ja mogłem na to poradzić jako młody aktor? Wziąłem udział w filmie, który o tym opowiadał.
Mieliście wtedy wrażenie, że to będzie film kultowy?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.