Dlaczego mówią o panu, że jest pan szefem mafii?
O to samo chciałbym spytać. Gazety powinny mnie chronić, bo jak mnie zabraknie – jak ja będę następny w kolejce do nieba – to o kim będą pisać? A skąd to się wzięło? Pewnie stąd, że pierwszy postawiłem się tym z „Pruszkowa”, że nie płacę haraczu. Były naloty policji na kantory – mój i kolegi. I na mój dom. Stąd ta sława.
Ale już wcześniej mówiło się o grupie „Wołomin”.
Ja bym nie przesadzał, że jest jakaś grupa. Znam tych chłopaków. Może jest ich kilku. Może i zarobią gdzieś po parę groszy. Po prostu trzymamy się razem. Nie jestem święty. Ale robię tak, żeby mnie nie złapali. Jak wszyscy. Moi najbliżsi to cztery, pięć osób. Bo kto pracuje w 30 osób? Dwudziestu dziewięciu cicho będzie siedzieć, a jeden się znajdzie i zakapuje. A w trzy, cztery osoby to nikt się nie dowie.
Jak „pracują” pana znajomi?
Współpracują ze mną.
Policja uważa, że nielegalnie produkują wódkę, kradną samochody i nie tylko.
Latem policja złapała tira i kilka rozlewni – i od razu, że to moje. Moje wszystko, co wykryli. I co? I nic. Nic do mnie nie mają.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.