Pogłoski o bezwzględności Donalda Tuska są nieco przesadzone. Jest bowiem człowiek, którego premier nie tylko nigdy nie poświęci w imię politycznych interesów, ale którego traktuje jak swojego boga. „Mentor”, „starszy brat”, „siwy”, „jednoosobowa rada mędrców” lub po prostu „JKB” – tak mówi się o nim w Platformie Obywatelskiej. To oczywiście Jan Krzysztof Bielecki.
Bielecki, który od sześciu lat jest prezesem Banku Pekao, lubi mierzyć kategoriami biznesowymi wszystko, nawet politykę. Kiedy kilka miesięcy temu Donald Tusk spytał go, czy nie zostałby premierem, gdyby jemu udało się wygrać wybory prezydenckie, miał odpowiedzieć: „To byłoby do rozważenia pod jednym warunkiem. Musiałby to być kontrakt pięcioletni, obejmujący końcówkę tej kadencji i całą następną". Fakt, że taka rozmowa się odbyła, potwierdziliśmy w dwóch niezależnych źródłach w bliskim otoczeniu Donalda Tuska. Nasi informatorzy zaznaczają jednak, że oficjalny powrót Bieleckiego do polityki wcale nie jest taki oczywisty. I wcale nie chodzi o to, że kandydatem Platformy może być ktoś inny. Opowieści o Komorowskim, Buzku czy Sikorskim można włożyć między bajki. Ich nazwiska to tylko wabik, który ma odwrócić uwagę mediów od tematów niewygodnych dla Platformy.
Więcej możesz przeczytać w 44/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.