Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska dzieli wszystko. Pochodzenie (Komorowski ma hrabiowskie korzenie, Tusk wywodzi się z gdańskiego podwórka), temperament (pierwszy jest flegmatykiem, drugi cholerykiem)… Mimo że obecny marszałek Sejmu i premier są z wykształcenia historykami, inaczej rozumieją sprawowanie władzy. Komorowski panuje, Tusk administruje. Na razie nie wchodzą sobie w drogę. W kulturalny sposób „ucierają” opinie. Ale gdy ruszy walka o prezydencki fotel, Komorowski może po sarmacku „zabigosować” Tuska.
Rosja. Zagubiona leśniczówka 300 km od Moskwy. Przy bimbrze z soku z sosny siedzą Bronisław Komorowski, Janusz Palikot i ich rosyjski gospodarz. Rosjanin w pewnym momencie rzuca: „Polska jest prostytutką". Komorowski zachowuje kamienną twarz. „Bronek czujnie nie dał się sprowokować i w swoim stylu zaczął coś mądrze historycznie tłumaczyć” – wspomina w blogu Janusz Palikot. Bo Bronisław Komorowski jest znany z tego, że potrafi trzymać nerwy na wodzy. Jednak tylko z pozoru jest wycofany i ugodowy. Kiedy trzeba, umie rzucić się wrogom do gardła. Potrafi też jednak wybuchnąć. Widać to było na niedawnym spotkaniu prezydenta z premierem, marszałkiem i wicemarszałkami Sejmu w Belwederze w sprawie afery hazardowej. Najpierw głos zabrał Lech Kaczyński. Po kilku zdaniach Bronisław Komorowski zaczął przerywać prezydentowi. – Był nadpobudliwy, dał się ponieść emocjom. Był najbardziej agresywny, pytał, po co się spotykamy w tym gronie. Sugerował, że listę zaproszonych na spotkanie sporządził Mariusz Kamiński – relacjonuje Jerzy Szmajdziński z SLD.
Więcej możesz przeczytać w 44/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.