PAŃSTWO
Jaka pomoc dla rodziców w Europie
Program 500 zł na dziecko to w Polsce całkowita nowość. Z punktu widzenia krajów Unii Europejskiej nie jest to jednak aż tak wielka rewolucja. Jak wynika z raportu przygotowanego przez PwC, aż 20 na 28 państw UE przyznaje rodzicom zasiłki bez względu na wysokość ich dochodów. Próg dochodowy obowiązuje w Bułgarii, na Cyprze, w Chorwacji, Czechach, Rumunii, Słowenii i na Węgrzech. Jednym z pierwszych krajów, który wprowadził zasiłki, była Szwecja. To także kraj, który w tym zakresie odniósł największe sukcesy demograficzne. Pierwszy raz takie świadczenia wprowadzono w 1937 r., gdyż na początku lat 30. XX w. średnia dzietność zmalała do poziomu 1,7 dziecka na kobietę. System zadziałał – w 1943 r. na przeciętną Szwedkę w wieku prokreacyjnym przypadało już 2,41 dziecka. Później sytuacja się pogorszyła, ale w ostatnich latach wskaźnik ten znów wraca do 1,9. To więcej niż średnia unijna (1,55). Początkowo dodatek był zależny od dochodów rodziny. Koszty związane z obliczaniem zasiłków były jednak tak duże, że w 1948 r. wprowadzono jednolite zasady i tak zostało do dziś. Obecnie kwota zasiłku wynosi 1050 koron, czyli niemal dokładnie 500 zł. Pomoc wypłacana jest przez dziesięć miesięcy w roku, czyli przez rok szkolny. Rodziny wielodzietne od 1982 r. mają dodatkowe świadczenia (przy szóstym dziecku aż 2,5 tys. zł). Rodzice nie muszą dopełniać żadnych formalności, pomoc państwa przyznawana jest automatycznie po urodzeniu dziecka i wypłacana co miesiąc. Podobnie jest w innych państwach skandynawskich. Duński zasiłek, powszechnie nazywany „czekiem na dziecko”, wypłacany jest co kwartał. Kwota miesięcznego, nieopodatkowanego zasiłku w Norwegii wynosi 970 koron norweskich (ok. 450 zł). Mimo licznych dyskusji na temat ograniczenia instytucji państwa opiekuńczego w Skandynawii zasiłków na dzieci nie chce znieść ani prawica, ani lewica.
AUSTRIA – dla wszystkich – ok. 500 zł miesięcznie na pierwsze dziecko, później coraz więcej
BELGIA – dla wszystkich – od ok. 370 do 1,3 tys. zł (w zależności od dochodów)
DANIA – od ok. 530 do 780 zł miesięcznie (w zależności od wieku dziecka i dochodów rodziców)
ESTONIA – od 80 zł na pierwsze dziecko do 330 zł na trzecie i kolejne
FINLANDIA – od ok. 440 zł na pierwsze dziecko do 800 zł na piąte i kolejne
FRANCJA – od 570 zł na drugie i kolejne dziecko do 1,3 tys. na trzecie i kolejne
GRECJA – od 36 zł na pierwsze dziecko do 70 zł na piąte i kolejne
HOLANDIA – od 280 do 400 zł (w zależności od wieku dziecka)
HISZPANIA – ok. 110 zł na dziecko
IRLANDIA – ok. 600 zł na dziecko
LITWA – od ok. 70 do 125 zł na dziecko (w zależności od dochodów rodziców)
LUKSEMBURG – ok. 800 zł na pierwsze dziecko do 1,5 tys. zł na czwarte i następne. Dodatek rośnie wraz z wiekiem dziecka
ŁOTWA – od ok. 50 zł na pierwsze dziecko do ok. 150 zł na trzecie i następne
MALTA – ok. 150 zł na każde dziecko
NIEMCY – od ok. 800 zł na pierwsze dziecko do ok. 1 tys. zł na czwarte i następne
PORTUGALIA – od ok. 100 do ok. 400 zł na dziecko (w zależności od dochodów rodziców i wieku dziecka)
SŁOWACJA – ok. 100 zł na dziecko
SZWECJA – od ok. 500 zł na pierwsze dziecko do 2,5 tys. na szóste i następne
WĘGRY – ok. 175 zł na dziecko
WIELKA BRYTANIA – ok. 500 zł na pierwsze dziecko, na każde następne ok. 350 zł
Marzena Hausman ze Sztokholmu, MAD
KRAJE
Znaki naszych czasów
SZWEDZCY ARTYŚCI JACOB SEMPLER I EMIL TIISMANN ROZWIESILI W SZTOKHOLMIE TRÓJKĄTNE ZNAKI OSTRZEGAWCZE, WZYWAJĄCE PRZECHODNIÓW DO PRZERWANIA ZABAWY Z TELEFONEM PRZY PRZECHODZENIU PRZEZ JEZDNIĘ.
Bezpośrednią inspiracją był wypadek jednego z autorów, który został potrącony przez samochód podczas wysyłania SMS-a. Pomysł objęcia uzależnionych od smartfonów pieszych specjalnym nadzorem podchwyciła belgijska Antwerpia, wyznaczając specjalne pasy ruchu dla wysyłających SMS-y w wąskich i zatłoczonych uliczkach starówki. JM
NAUKA
Przybywa lodu w Arktyce
ZŁA WIADOMOŚĆ DLA WYZNAWCÓW TEORII GLOBALNEGO OCIEPLENIA. Według danych Duńskiego Instytutu Meteorologicznego pokrywa lodowa w Arktyce osiągnęła największy od początku dekady zasięg o tej porze roku. Dla uczonych, polityków i powiązanego z nimi świata biznesu alarm o topieniu się pokryw lodowych wokół biegunów i nieuchronnym kataklizmie klimatycznym to zła wiadomość. Zwłaszcza że mimo eskalacji ostrzegawczych kampanii, zmierzających do ograniczenia emisji CO 2 , poziom pokryw lodowych w Arktyce pozostaje od kilku lat właściwie niezmienny, co udowodnili uczeni z Uniwersytetu Illinois w USA. JM
FILM
Polski talent w Berlinie
„ZJEDNOCZONE STANY MIŁOŚCI” TOMASZA WASILEWSKIEGO ZE ŚWIETNYMI ROLAMI MAGDALENY CIELECKIEJ, MARTY NIERADKIEWICZ, DOROTY KOLAK I JULII KIJOWSKIEJ STAŁY SIĘ WYDARZENIEM BERLINALE.
Do berlińskiego konkursu po 1989 r. udało się dostać tylko czterem Polakom – Krzysztofowi Kieślowskiemu, Andrzejowi Wajdzie, Wojciechowi Marczewskiemu i Małgorzacie Szumowskiej. Sukces „Zjednoczonych stanów miłości” to kolejny krok Tomasza Wasilewskiego, chłopaka z niewielkiego Inowrocławia, w stronę międzynarodowej kariery. Wasilewski dobrze czuje się na konferencjach prasowych, bryluje na „photo callach”, prezentując wielkiego orła na hipsterskiej kurtce, błyszczy w czasie wywiadów. Jego film kupili już dystrybutorzy z kilkunastu krajów Europy, Tajwanu, KoreiPołudniowej. Branżowe pismo „Variety” uznało Wasilewskiego za jeden z dziesięciu talentów europejskiego kina, których rozwój należy obserwować. W piątek, dzień przed ogłoszeniem werdyktu, „Zjednoczone stany miłości” znalazły się wśród faworytów festiwalu. Przed oddaniem tego numeru „Wprost” do druku nie było wiadomo, czy film wyjechał z Berlina z nagrodami. Ale niezależnie od tego Wasilewski już odniósł sukces. Krzysztof Kwiatkowski
PAŃSTWO
PiS nie zachowuje pozorów
– MÓWI PROF. ANDRZEJ NOWAK, HISTORYK
W tym tygodniu mija 100 dni rządów PiS. Co się tej partii udało, a co nie?
Rząd Beaty Szydło zasługuje na wielką pochwałę za realizację programu 500 plus. To pierwszy rząd, jaki pamiętam, który tak szybko wywiązuje się ze zobowiązania przedwyborczego. A jego zasługa jest tym większa, że prowadzenie polityki demograficznej z prawdziwego zdarzenia jest dla naszego kraju kluczowe. Jeżeli chcemy radzić sobie z ekonomicznymi wyzwaniami XXI w., to musimy mieć więcej dzieci. Na plus zapisuję też rządowi plan wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Nie mówię o nim jako o sukcesie, bo jesteśmy dopiero na etapie zapowiedzi. Ale uważam jego propozycje za mądre.
A co się rządowi nie udało?
Minusem jest chaos kadrowy, którego najbardziej drastycznym przykładem była nominacja nowego szefa policji, z której minister Mariusz Błaszczak musiał się wycofywać. A to niejedyna wpadka. Widać, że sytuacja kadrowa nie została przez PiS dokładnie rozpoznana.
Może ławka kadrowa jest zbyt krótka, jak na wszystkie zmiany, które zaprojektował sobie PiS w spółkach Skarbu Państwa, służbie cywilnej, mediach publicznych...
To możliwe. Żadna partia nie posiada tylu kadr, by zarządzać państwem przy pomocy ludzi z notesów partyjnych przywódców. To pociąga za sobą ryzyko poszukiwania kadr po omacku, zwłaszcza gdy przyjmuje się założenie pryncypialnej nieufności wobec tych, którzy się w tych notesach nie znaleźli. A tę nieufność odnajduję w PiS.
A czy nie irytuje pana skłonność PiS do chodzenia na skróty? Bo jednak sparaliżowanie Trybunału Konstytucyjnego, rozwiązanie wszystkich umów kierowniczych w służbie cywilnej, ustawa medialna umożliwiająca wyrzucenie kogo się chce - to jest chodzenie na skróty.
Zgadzam się, to jest droga na skróty i ma ona ogromną cenę zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną. Poziom ataków na obecny rząd jest niebywały i szkodliwy. Wszyscy tę cenę płacimy. Czy to byłoby do uniknięcia, gdyby PiS działał wolniej i nie szedł na skróty? Nie wiem. Historia nie jest nauką eksperymentalną. Uważam jednak, że krytyka za zmiany i tak spadłaby na rząd PiS. Alternatywa, jaka stała przed rządem, była następująca: albo przeprowadzamy zmiany i narażamy się na krytykę, albo udajemy zmiany i dogadujemy się z właścicielami III RP.
Trzeciej drogi nie było?
Obawiam się, że nie. To nie znaczy, że wszystko należy usprawiedliwiać. Warto wsłuchać się w krytykę formułowaną przez prof. Jadwigę Staniszkis czy prof. Ryszarda Bugaja. Nie można demontować elementów mechanizmu demokratycznej samokontroli, bo obniża się standardy funkcjonowania wspólnoty republikańskiej. Moim zdaniem jednak nie udałoby się otworzyć drogi do reform wice premiera Morawieckiego bez przełamania patologii, które się nawarstwiły za czasów rządów PO. Uważam, że bilans zysków i strat strategii PiS jest dodatni. Ale straty są faktem. Dlatego pierwszy okres rządów PiS oceniłbym na czwórkę.
Mimo że musimy się tłumaczyć ze sparaliżowania Trybunału Konstytucyjnego?
Byłoby dobrze, aby doszło do kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. O pół kroku powinien cofnąć się sędzia Andrzej Rzepliński, który firmował złamanie konstytucji przez PO poprzez wybór nadprogramowych sędziów, ale też i PiS. Nie można jednak przeciwstawiać obecnych praktyk PiS poprzedniej „dobrej rzeczywistości”, bo jej nie było. Cała wina PiS polega na tym, że robi dzisiaj bez zachowywania pozorów to, co jego przeciwnicy robili dużo bardziej brutalnie, z zachowaniem pozorów.
Rozmawiała Eliza Olczyk
EDUKACJA
Wymazują kobiety i Boże Narodzenie
Londyńskie kuratorium oświaty zabrało się za szkoły prowadzone przez ortodoksyjnych Żydów. Naloty inspektorów wykazały, że w podręcznikach, z których uczą się chasydzcy chłopcy, są wymazywane bądź przerabiane wizerunki kobiet i dziewcząt, np. w koszulkach z krótkim rękawem, albo dzieci pływających na basenie. Inspektorzy Ofsted, czyli Biura Standaryzacji Edukacji, uznali to za odcinanie dzieci od wiedzy o współczesnym życiu w Wielkiej Brytanii. Szkołom talmudycznym zarzucono też brak poszanowania dla innych religii, czego dowodem ma być usuwanie z podręczników do klasy czwartej wszelkich wzmianek o Bożym Narodzeniu. Rabini zabronili też inspektorom płci żeńskiej kontaktu z uczniami, uznając to za sprzeczne z ich zasadami religijnymi. Przy okazji kontroli wyszło na jaw, że większość zajęć prowadzona jest w jidysz i że dzieci bardzo słabo albo w ogóle nie mówią po angielsku. W dwóch kontrolowanych przez Ofsted szkołach w Hackney uczy się kilkuset chłopców z rodzin ortodoksów. Nie wiadomo, jaki będzie ich los, bo kilka tygodni wcześniej po podobnej kontroli Ofsted nakazał zamknięcie szkoły talmudycznej w Stamford Hill za niespełnianie wymogów szkoły niepublicznej. JM
PRAWO
Ryzykowne nieporządki po włosku
NA CZOŁÓWKI WŁOSKICH GAZET TRAFIŁ MĘŻCZY- ZNA Z MIEJSCOWOŚCI SONNINO W REGIONIE LAZIO, KTÓRY POZWAŁ SWOJĄ ŻONĘ ZA „ZANIEDBYWANIE OBOWIĄZKÓW DOMOWYCH”. Jego zdaniem 40-letnia kobieta „w skandaliczny sposób” zaprzestała sprzątania ich wspólnego mieszkania, co naraziło całą rodzinę na dyskomfort. Z kolei sam małżonek skarży się na ryzyko zachorowania z powodu niskiego standardu higienicznego spowodowanego... wyrzuceniem ze wspólnego łóżka i koniecznością spania „w fatalnych warunkach”. Najdziwniejsze jest to, że sąd przyjął pozew, a prawnicy jak najbardziej poważnie znaleźli jego prawne uzasadnienie. Zgodnie z argumentacją strony oskarżającej kobiecie może grozić kara od dwóch do sześciu lat więzienia. Werdykt poznamy najwcześniej za kilka miesięcy, bo proces rozpocznie się w październiku. Co ciekawe, organizacje kobiece we Włoszech prowadzą kampanię społeczną skierowaną w dokładnie przeciwną stronę: uważają, że kobiety zajmujące się wyłącznie domem powinny za swoją pracę otrzymywać wynagrodzenie. JG
SKANDALE
Zły jak Bismarck
JEGO PRAPRADZIADEK BYŁ SYMBOLEM PATRIARCHALNEGO PRZYWIĄZANIA DO RODZINY, on sam unika płacenia alimentów i jest zagrożeniem dla byłej żony i dzieci. Chodzi o hrabiego Carla-Eduarda von Bismarcka, potomka słynnego żelaznego kanclerza Niemiec. Była żona hrabiego pozwała go przed nowojorskim sądem o 2,5 mln dolarów zaległych alimentów. Uzyskała też od sądu zakaz zbliżania się byłego męża do niej i do dwójki ich dzieci, a dodatkowo dla ich i swojego bezpieczeństwa uciekła z USA do Europy, zabierając ze sobą dziewięcioletniego syna i sześcioletnią córkę. Hrabia von Bismarck w Niemczech znany jest z alkoholowych ekscesów i burzliwego sporu o rodzinny majątek z matką, która również jest uzależniona od alkoholu. Carl-Eduard von Bismarck próbował sił w bankowości i polityce, jednak został przez prasę okrzyknięty najbardziej leniwym deputowanym do Bundestagu. Nie przynosi to chluby pamięci słynnego prapradziadka, który spał tylko pięć godzin dziennie, pracując nad stworzeniem potężnych i nowoczesnych Niemiec. JM
KRAJE
Ulica Snowdena
AMERYKAŃSKI KONGRES POSTANOWIŁ ZMIENIĆ NAZWĘ PLACU W WASZYNGTONIE Z „INTERNATIONAL PLACE” NA „LIU XIAOBO PLAZA”. Sęk w tym, że przy wspomnianym placu znajduje się ambasada Chin, a Liu to znienawidzony przez władze w Pekinie dysydent. Ten laureat Pokojowej Nagrody Nobla (na zdjęciu) odsiaduje obecnie 11-letni wyrok za „podburzanie do działalności wywrotowej przeciwko władzy państwowej”. „To prowokacja, do tego bezproduktywna” – oświadczył rzecznik chińskiej ambasady Zhu Haiquan. „Decyzja Kongresu nie może zmienić faktu, że Liu Xiaobo zagroził chińskiemu bezpieczeństwu i został skazany na więzienie. Pomimo dumy, jaką Liu może odczuwać z zainteresowania Zachodu, jest tylko jego narzędziem skierowanym przeciwko Chinom” – napisał chiński „Global Times”. Amerykańscy politycy swoją decyzją niewątpliwie utarli nosa azjatyckiemu gigantowi. Pytanie, czy Chińczycy nie zrewanżują się teraz w podobnym stylu. Internauci już rozpisali konkurs na najlepszą nazwę dla ulicy, przy której stoi ambasada Stanów Zjednoczonych w Pekinie. Padają takie propozycje, jak „Snowden Street”, „Levinsky Avenue” czy „Guantanamo Way”. JB
PAŃSTWA
Saakaszwili oburzony podwyżką
Media na Ukrainie po raz kolejny zajmują się kontrowersyjnym gubernatorem Odessy, czyli Micheilem Saakaszwilim. Tym razem chodzi o podwyżkę urzędniczych pensji, w tym także wynagrodzenia samego gubernatora. Zrozumiałe, że w niezbyt bogatym, do tego dręczonym wojną kraju nieprzychylnie patrzy się na tego typu inicjatywy. Po burzy, jaką rozpętała informacja o podwyżkach, Saakaszwili publicznie wyparł się jakichkolwiek działań w tym zakresie. „Jestem głęboko przekonany, że ukraińscy urzędnicy powinni otrzymywać godziwe wynagrodzenie za swoją pracę, jednak ani ja, ani moi współpracownicy nie jesteśmy tutaj dla pieniędzy, lecz dla lepszej przyszłości tego kraju” – ogłosił na Facebooku były prezydent Gruzji, a od 2015 r. obywatel Ukrainy. „Ta decyzja została podjęta bez mojej wiedzy. Nigdy nie pozwoliłbym sobie na podwyżkę w sytuacji, gdy zwykli pracownicy zarabiają grosze. Odżegnuję się od tego i zdecydowanie będę poszukiwał winnych”. Kto w takim razie zadecydował o wzroście uposażenia urzędników? Okazuje się, że na dokumencie widnieje podpis samego gubernatora. Saakaszwili odpowiada – to nie moja ręka. Za wszystko obwinia nieznanych „prowokatorów”. Ukraińcy nie wiedzą już, w co wierzyć. Portal Dumskaya.net sądzi, że gubernator Odessy mógł podpisać dokument, nawet na niego nie patrząc. Ewentualnie ktoś podrobił jego podpis. Dziennikarze podsuwają jeszcze trzecie rozwiązanie zagadki. Ich zdaniem Saakaszwili mógł po prostu kłamać. JB
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.