Agnieszka, 40 lat. 22. tydzień ciąży, leży na kozetce. Lekarka robi badanie połówkowe USG. Zaczyna przeklinać, mówi, że w takich chwilach nienawidzi swojego zawodu. W końcu tłumaczy: – Olbrzymie wodogłowie, szpotawe stopy, wady są straszne, nie rokują przeżycia. Ma pani prawo terminować ciążę, ale musi pani bardzo uważać. Wszyscy będą chcieli dodatkowymi badaniami odwlec waszą decyzję. 15 tygodni później, w lutym tego roku, Agnieszka rodzi córeczkę Ritę. Leżą razem chwilę. Półtorej godziny później Rita umiera. Lekarze nawet nie próbują walczyć, stan jest beznadziejny. Stało się to, przed czym ostrzegała Agnieszkę lekarka podczas USG: choć Rita nie miała prawa przeżyć, Agnieszka musiała ją urodzić. Bo tak chcieli lekarze. Aleksandra, 44 lata. Najpierw dowiedziała się, że ciąża jest zagrożona. Tym razem lekarze nie zamierzali walczyć o dziecko, bo i tak miało „polecieć”, jak mówili. Później Aleksandra dowiedziała się, że ma raka jajnika.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.