Czy da się naprawić i uratować polskie górnictwo? Nie ma rządu, który by tego nie próbował. Zwykle odbywało się to wedle tego samego scenariusza – czyli dosypywania państwowych pieniędzy. Tak jest i teraz. W 2016 r. na bazie upadającej Kompanii Węglowej, największego przedsiębiorstwa górniczego w Europie, powstała Polska Grupa Górnicza. Do PGG 3 mld zł dosypały spółki i fundusze kontrolowane przez Skarb Państwa, a Bruksela przymknęła oko na to, że nie ma tam prywatnego kapitału (dotować z budżetu można tylko zamykanie kopalń). W ten sposób PiS zrealizował plan, który przez 10 ostatnich miesięcy rządu nie potrafiła wdrożyć PO. PGG przejęła nierentowne kopalnie, a na początku kwietnia połknął Katowicki Holding Węglowy. Ta inżynieria finansowa nie oznacza, że wiele się zmieniło. KW ma ok. 3,5 mld zł zobowiązań (mimo gigantycznego dokapitalizowania w 2016 r.), a KHW ok. 2,5 mld zł. I niezależnie, jak bardzo rząd będzie czarował, bez zamykania kopalń się nie obędzie. Paradoksem całej tej sytuacji jest fakt, że węgla w Polsce zaczyna brakować, bo borykające się z problemami finansowymi kopalnie wydobywają coraz wolniej i coraz mniej. Potrzebne są więc inwestycje w wydobycie. Tylko w ten sposób uda się stworzyć warunki, które będą sprzyjać budowie rentownego, efektywnego i nowoczesnego sektora górnictwa węgla kamiennego – opartego na kooperacji, innowacjach i wiedzy. Od tego też zależy los firm działających w branży okołogórniczej. Pytanie tylko, czy to wszystko jest w ogóle możliwe?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.