Sześćdziesiąt miliardów złotych – tyle chce pozyskać Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, aby dostosować polskie rzeki do śródlądowej żeglugi wodnej. Zdaniem Jerzego Materny, wiceministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, nakłady te zwrócą się w ciągu kilku lat. Resort chce tym samym udrożnić polskie odcinki trzech międzynarodowych szlaków wodnych: E30 (Dunaj, Bratysława – Morze Bałtyckie, Szczecin), E40 (Morze Bałtyckie, Gdańsk – Morze Czarne, Odessa) i E70 (Atlantyk, Antwerpia – Morze Bałtyckie, Kłajpeda). Oznaczałoby to spełnienie wymogów co najmniej czwartej klasy nawigacyjnej (trasy dostępne dla jednostek o długości – 85 m, szerokości – 9,5 m, zanurzeniu – 2,5-4,5 m, nośności – 1250-2500 t). Plan zakłada też do 2018 r. dokończenie stopnia wodnego w Malczycach (obecnie na Wiśle istnieje tylko jeden stopień, we Włocławku), budowę kolejnych stopni w Lubiążu i Ścinawie oraz inwestycje w zbiornik w Raciborzu. Przewidziano również budowę Kanału Śląskiego łączącego Odrę z Wisłą oraz połączenia z Czechami.
Aby urzeczywistnić te plany, zdaniem wiceministra Materny, Polska powinna przystąpić do konwencji AGN [Polska jest jedynym krajem w tej części Europy, który nie przyjął tej konwencji – red.]. Dzięki temu będziemy mogli pozyskać finansowanie z Brukseli. Pieniądze miałyby też pochodzić z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, Europejskiego Banku Inwestycyjnego czy Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji Strategicznych (zwanego potocznie Planem Junckera). Plany na pewno wesprą finansowo także niektóre samorządy oraz firmy energetyczne, które miałyby inwestować w budowane na stopniach wodnych elektrownie. „Użeglownienie dróg wodnych w Polsce i włączenie ich do sieci międzynarodowej pozwoliłoby na dynamiczny rozwój polskiej gospodarki, wzmocnienie transportu multimodalnego, wzrost produkcji energii ze źródeł odnawialnych, rozwój turystyki wodnej itd”. – wymienia na łamach magazynu „Acta Energetica” Żaneta Marciniak z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Jak dodaje, sprzymierzeńcem rozwoju wodnych szlaków transportowych w Polsce są silnie rozwijające się porty morskie, a w przypadku dolnej Wisły – porty w Gdańsku i Gdyni, dla których szansą na zwiększenie możliwości przeładunkowych byłaby budowa portów w głębi kraju. W ten sposób zyskałby możliwość oferowania kontrahentom transport towarów już nie tylko po drogach i torach. W Europie Zachodniej jest to powszechnie stosowane rozwiązanie. Nie bez znaczenia jest też polityka Unii Europejskiej, która kładzie nacisk na rozwój transportu śródlądowego i kolejowego jako zrównoważenie drastycznie rosnącego transportu drogowego.
Przekonać ekologów
Projekt ministerstwa już spotkał się z krytyką niektórych środowisk proekologicznych, które w mediach zarzucają m.in. „że inni burzą, a my budujemy zapory na rzekach”. Jednak zdaniem Michała Habla i Zygmunta Babińskiego z Katedry Rewitalizacji Dróg Wodnych UKW w Bydgoszczy nie ma mowy o analogii. Prowadzone dotychczas rozbiórki obiektów piętrzących nie obejmują tych zlokalizowanych na drogach wodnych. Na usunięte 1300 obiektów piętrzących w USA tylko 14 należy uznać za zapory wodne. Pozostałe to niewysokie piętrzenia na małych rzekach, usuwane z powodu zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego lub ze względów ekonomicznych. – Nie rozebrano jeszcze na świecie podobnej wielkości obiektu jak stopień wodny we Włocławku (pod względem wielkości zbiornika i objętości nagromadzonych osadów), stąd nie ma danych na temat skutków środowiskowych rozbiórki – piszą Habel i Babiński w miesięczniku „Gospodarka Wodna”.
Wtóruje im dr Janusz Steller z Instytutu Maszyn Przepływowych PAN, który wypowiedzi ekologów działających przeciwko powstawaniu kaskad i elektrowni wodnych uznaje za wyjątkowo wąskie pojmowanie ochrony środowiska. – W ramach tego pojmowania nie mieszczą się już działania, które skutkowałyby ograniczeniem szkodliwych emisji do atmosfery i wykorzystania nieodnawialnych źródeł energii, odciążeniem dróg lądowych i poprawą bezpieczeństwa na nich, a także podniesieniem poziomu wód gruntowych czy tworzeniem dogodnych warunków dla życia na obrzeżach obszarów zalewowych. Tym bardziej nie dostrzega się efektów społeczno-gospodarczych w postaci ochrony przeciwpowodziowej czy lokalnego spadku bezrobocia – wylicza Steller. Tymczasem w wielu krajach rozwijających się, ale także w niektórych wysoko rozwiniętych krajach Europy (Norwegia, Szwajcaria, Austria), elektrownie wodne stanowią podstawowe źródło zaopatrzenia w energię elektryczną. Nowe elektrownie wodne powstają też na obszarze rozciągającym się od Afryki Południowej do Egiptu.
Wierna rzeka
Dziś przeciętny Polak słyszy o Wiśle głównie w kontekście utonięć, powodzi lub w związku z budową na niej kolejnych mostów, oprotestowywanych zresztą. Ale Wisła mogłaby się również kojarzyć ze źródłem odnawialnej energii. Do tego jednak daleka droga, bo jak podkreślają eksperci z Europejskiego Centrum Energii Odnawialnej, w Polsce wykorzystuje się zaledwie 11 proc. potencjału energii wodnej, co stawia nas na ostatnim miejscu w Europie. Istnieją jeszcze znaczne rezerwy energii wodnej, a jej głównym nośnikiem w Polsce jest Wisła. Według różnych szacunków ma ona ekonomicznie uzasadniony potencjał energetyczny rzędu 6,5 TWh na rok, czyli ok. 80 proc. całego hydroenergetycznego potencjału polskich rzek. Niestety, Wisłę charakteryzuje deszczowo-śnieżne zasilanie, co wiąże się z deficytem wody. Tym samym zasoby wodne w Polsce nie sprzyjają rozwojowi śródlądowych szlaków żeglugowych. Żeby mogły zaistnieć odpowiednie warunki, potrzebny jest system kaskad na Wiśle.
Pierwszą i na razie jedyną jest 40-letnia kaskada we Włocławku. Na kolejne nie pozwolił brak pieniędzy, a później organizacje ekologiczne. Sprawie energetycznej zabudowy Wisły nie przysłużyło się też zadekretowanie obszarów chronionych Natura 2000, które obejmują praktycznie całą dolinę Wisły. Tymczasem uruchomienie elektrowni wodnych produkujących ok. 4 tys. GWh energii zwiększyłoby dwukrotnie obecny stan wykorzystania naszych zasobów wodnych. Energetyka wodna, która ze względu na ograniczone zasoby nie może w Polsce odgrywać ważnej roli w produkcji energii podstawowej, ma duże znaczenie dla regulacji systemu energetycznego oraz jako rezerwa interwencyjna. Energia produkowana w elektrowniach kaskady zasilałaby głównie tereny położonej w północnej i północno-wschodniej części kraju, co znacznie zmniejszyłoby straty w przesyle energii z Polski południowej, gdzie znajdują się główne źródła wytwarzania energii elektrycznej. Tym bardziej że w odróżnieniu od pozostałych źródeł energii hydroenergetyka stanowi niewyczerpalne, odnawialne, duże, tanie w eksploatacji, ekologicznie czyste i pewne źródło energii.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.