Moc pasji
Phil Collins – jego niedawny koncert na Stadionie Narodowym wywołał duże zainteresowanie i nic dziwnego, że ukazało się poszerzone wydanie jego biografii. Na pierwszy rzut oka jego kariera przebiegała jak setki innych, tyle że Collins zawarł w jednym życiu dwie wielkie kariery i kilka mniejszych. Okazało się, że oprócz pasji i talentu skrywa w sobie skłonność do pracoholizmu. Zdobył więc sławę jako perkusista wybitnego zespołu Genesis, został także jego wokalistą i już to wyczerpałoby niejednego, ale on rozpoczął błyskotliwą karierę solową, kontynuowaną równolegle z zespołową. Jego piosenki stawały się światowymi przebojami. Ale do tego był też wziętym muzykiem sesyjnym, producentem muzycznym, zaznaczył swoją obecność w kinie jako aktor i autor muzyki filmowej, grywał jazz. Zdążył w tym wszystkim wpaść w nałóg alkoholowy, ale wyrwał się z niego. No, gigant, co trzeba docenić niezależnie od tego, czy się lubi jego twórczość. O jego energii i sile muzycznej pasji świadczy też sposób, w jaki przezwycięża słabości. Gdy posłuszeństwa odmówiły mu dłonie, grał na perkusji pałeczkami przyklejonymi do rąk specjalnymi taśmami, gdy po niezbyt udanej operacji stopy okazało się, że ma trudności z chodzeniem i już nie zagra na bębnach, wychodzi na scenę, wspierając się na lasce, siada i śpiewa jakby nigdy nic.
Maurycy Nowakowski „PHIL COLLINS. CZŁOWIEK ORKIESTRA In Rock
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.