Główny bohater infoafery Andrzej M., były szef Centrum Projektów Informatycznych w MSWiA, przywiązywał dużą wagę do zasad konspiracji. Nie tylko organizował spotkania przy przystankach metra poza zasięgiem kamer miejskiego monitoringu, ale także opracował specjalny system pseudonimów, którego zalecał używać swoim współpracownikom do prowadzenia rozmów. W aktach śledztwa znajduje się ich wykaz. O sobie nakazuje mówić: dyrektor, dyrektorek, prezes, doktorek, doktor. O jednym z koncernów informatycznych można było mówić i pisać w korespondencji elektronicznej jako „I Być Może”. To twórcze rozwinięcie nazwy owego koncernu. Oskarżony o wręczanie łapówek wiceprezes Netline Janusz J. to Misiu lub J23 [czyli Hans Kloss – red]. Zastępca komendanta policji – KAT. Szef MSWiA – Jego Magnificencja. Bezpośredni przełożony Witold D. określany był jako MWD albo Western Digital – w języku informatykówto nazwa pojemnego i szybkiego dysku twardego. Z kolei „żołnierze” i „strażacy” to policjanci z KGP i pracownicy CPI, „do których miał większe zaufanie”.
Jak wpadli
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.