Tyle się dzieje co dnia w gremiach naszej władzy! Jaka aktywność! Cóż za wielkie dzieła tam powstają, jakież pomysły! I to w takiej ilości, że nie sposób każdego z osobna podziwiać i docenić. Premier Tusk dwoi się i troi nad wymyślaniem strasznych kar dla pijanych kierowców. Po co się jednak tym męczyć, pan premier ma przecież w Ministerstwie Sprawiedliwości grupę specjalistów do zaostrzania kar; na przykład prof. Zoll dobrze wie, co robić z pijącymi ciężarnymi (przepraszam: z błogosławionymi nosicielkami dziecka poczętego), więc będzie wiedział, co robić z pijanymi kierowcami. Problemem jest oczywiście to, że pijani i niebezpieczni kierowcy to najczęściej mężczyźni, tymczasem religijna grupa ministerialnych prawników zajmuje się karaniem wyłącznie kobiet. Taka wola boża. W ostateczności Tusk powinien może sięgnąć do dobrze sprawdzonych metod z niedawnych czasów, a mianowicie kastrowania (w końcu nie tylko pedofilom się to należy) albo – szczególnie polecam – obcinania rąk oraz kar chłosty. Bo od czego mamy państwo prawa?
Choć gdybym była premierem, wprowadziłabym już w żłobkach wychowanie genderowe, by chłopcy nie byli wychowywani na bezmyślnych macho. Niestety, powstał właśnie zespół posłanki Kempy, który ma machismo chłopców wzmacniać, a przede wszystkim zapobiegać temu, by chłopcy stawali się dziewczynkami. Bo to bardzo poważny problem społeczny i straszne „bestialstwo”, jak twierdzi inicjatorka i duch tego bardzo ważnego parlamentarnego zespołu. Rzeczywiście ten gender jest tak bestialski, że aby bezpiecznie przeprowadzić swoją inicjatywę, Kempa otoczyła się samymi chłopcami, bez sukienek. Zapewne chodzi jej o to, by cały czas mieć na oku prawdziwą męskość. Niech pije, niech zabija, byle cień dziewczęcości się nie pojawił na wizerunku tradycyjnego mężczyzny, który posłanka (poseł?) Kempa zamierza pielęgnować i o który będzie walczyć.
Cieszy mnie, że ktoś w tym kraju tak bardzo się troszczy o męskość. Dotychczas pracował nad tym głównie poseł Kaczmarek. Bo zdaje się, że to on właśnie ze swoim szpanem, rynsztokowym językiem, eleganckimi ciuchami, kosztownymi samochodami i gangsterskim stylem bycia reprezentował to, co posłanka Kempa chce chronić i wzmacniać. Niestety, siła Kaczmarka jako męskiego reprezentanta narodu polskiego wyraźnie osłabła, bo nawet Kaczyński, wytrzymały (to trzeba mu przyznać) na wszelkie dziwactwa w swoim zespole, cofnął mu swoje zaufanie. Trochę szkoda. Kaczmarek ze swoimi popisowymi numerami mógłby służyć jako żywe ostrzeżenie, kto będzie nami rządził i kto będzie nas podsłuchiwał, gdy wygra PiS. Oczywiście partia ta ma w zanadrzu jeszcze kilku kandydatów na żywe ostrzeżenia, np. Antoniego Macierewicza (w roli ministra spraw wewnętrznych), poseł Pawłowicz (np. w roli ministra edukacji) czy Hofmana (w roli rzecznika rządu), ale Kaczmarek to jednak było coś!
W ostatnim tygodniu podobały mi się również inicjatywy telefoniczne naszych liderów, bo chyba wszyscy dzwonili do premiera Camerona, żeby dał spokój imigrantom. Oczywiście nie byle jakim, tylko naszym. Jeśli chodzi o innych, zgadzamy się z Cameronem w całej rozciągłości, bo co to jest, żeby rząd jednego kraju płacił na dzieci innego kraju (chyba że tym krajem jest Polska). W Polsce, a już na pewno w Polsce Kaczyńskiego, do takiego marnotrawstwa środków nigdy nie dojdzie. Bo Polska jest przecież dla Polaków. Tak jak Anglia. Czasu nie marnował również premier Piechociński; chciał zamanifestować coś bardzo narodowego i postanowił nawoływać do bojkotowania sieci handlowej, która zatrudnia 30 tys. Polaków. Słusznie! Po co mają pracować w Polsce, niech jadą do Anglii, a tam krzywda im się nie stanie. Już zadba o to Kaczyński. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.