Chciałbym prosić Waszą Ekscelencję o zgodę na podjęcie ważnej decyzji, żeby nie udzielać już dłużej pomocy ludziom, którzy uwodzili małych chłopców i dziewczynki. Ci ludzie, Wasza Ekscelencjo, to diabły i gniew Boży ciąży nad nimi. To ten rodzaj węży, którym zawsze życzyłem, by zostali zamknięci na wyspie, chociaż nawet wyspa jest zbyt dobra dla kogoś, o kim nasz Pan powiedział: lepiej, by się nie urodzili”. List tej treści otrzymał abp Edwin Byrne z Santa Fe od 63-letniego zakonnika Geralda Fitzgeralda. Był 1957 r., 45 lat przed ujawnieniem przez dziennikarzy gazety „Boston Globe” wielkiego pedofilskiego skandalu w amerykańskim kościele. Ojciec Fitzgerald był znaną postacią, chociaż wcale nie szukał rozgłosu. Urodzony niedaleko Bostonu w irlandzkiej rodzinie, od dziecka czuł powołanie, by zostać księdzem. Po skończeniu seminarium i 12 latach pracy w bostońskich parafiach w wieku 39 lat postanowił zostać zakonnikiem i wstąpił do Kongregacji Świętego Krzyża. Tam właśnie w jego głowie narodził się pomysł utworzenia ośrodków pomocy dla księży mających problemy z celibatem i alkoholem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.