Nic tak nie obnażyło słabości opozycji, jak propozycja Platformy, by program 500 plus objął wszystkie dzieci. Nie chodzi nawet o to, że realizacja takiego planu kompletnie rozwaliłaby finanse publiczne, a zgłoszeniem propozycji Platforma pokazała zupełny brak konsekwencji. Ważniejsze okazało się to, że ta pozbawiona władzy formacja nie ma nic do zaoferowania. Żadnej idei, żadnej diagnozy, żadnej recepty. Jedyne, co może zaoferować nowy szef partii Grzegorz Schetyna, to przelicytowanie propozycji rządu. O ile jednak 500 plus jest dość spójnym programem, który ma promować dzietność, o tyle oferta PO przypominała bardziej postulaty Andrzeja Leppera, który chciał płacić 800 zł każdemu bezrobotnemu. Wiadomo, że to ściema.
W konfrontacji z PiS wcale lepiej nie wygląda Nowoczesna z jej liderem Ryszardem Petru na czele. Jego krytyka sprowadza się do używania nic nieznaczącego zwrotu „rozdawnictwo pieniędzy”. Redystrybucja jest w Unii Europejskiej normą, więc robienie z tego zarzutu rządowi jest bezsensowne. Na dodatek Ryszard Petru przestał już otrzymywać od wyborców premię za bycie nową twarzą w polityce. Staje się męczący, a co gorsze banalny. Być może dzieje się to przez braki w wiedzy ogólnej i kompromitujące wpadki, być może z powodu zbyt częstej obecności w mediach. Efekt jest taki, że Petru powoli zaczyna być passé.
W ubiegłym tygodniu opozycja musiała przełknąć dwie gorzkie pigułki. Najpierw sondaż pokazał miażdżącą przewagę PiS nad polityczną konkurencją, a potem kolejny wskazał, że 80 proc. Polaków popiera program 500 plus. Co gorsza, pisowski projekt popiera ponad 60 proc. wyborców PO i Nowoczesnej.
Nic dziwnego, że obie partie sięgają po inną broń. Uznały, że jedyną bronią walki z dominacją PiS jest atak przeprowadzony z zagranicy. Stąd przecież wziął się list trzech amerykańskich senatorów, którzy troszczą się o sytuację w Polsce. Trudno uwierzyć, że robią to z własnej inicjatywy. Zwłaszcza że główna fala krytyki wobec Polski jest już za nami. Stąd też biorą się częste wyjazdy do Brukseli Ryszarda Petru i Grzegorza Schetyny. Przewodniczący Platformy jest tak zdeterminowany, że spotkał się nawet z Donaldem Tuskiem, który bezlitośnie poniewierał Schetynę przez ostatnie lata swoich rządów w Polsce. Próba zachęcenia europejskich polityków do interwencji w naszą wewnętrzną politykę nie będzie już jednak tak łatwa jak tuż po wyborach. Berlin stara się za wszelką cenę poprawić relacje z Warszawą, bo potrzebuje naszego wsparcia przy rozwiązaniu kryzysu migracyjnego. Francja ciągle ma nadzieję na kontrakt zbrojeniowy, a politycy z mniejszych krajów bez wsparcia tych dwóch gigantów nie będą mieli większej siły przebicia. W tej sytuacji i ta strategia jest raczej próbą rozpaczliwego szukania sposobu na zaistnienie niż nadzieją na realną konfrontację z partią Jarosława Kaczyńskiego.
Zresztą pomysł na atak via Bruksela paradoksalnie wzmacnia PiS w kraju, ponieważ wpisuje się w coraz mocniej zarysowujący się spór o kompetencje Komisji Europejskiej. Znaczna część Polaków nie życzy sobie tego, by UE wtrącała się głęboko w naszą wewnętrzną politykę. Podobne stanowisko prezentują zresztą także np. Czesi, Węgrzy, Słowacy czy Brytyjczycy. Akcja PO i Nowoczesnej idzie w zupełnie innym kierunku, ponieważ zmierza do wzmocnienia kontroli Brukseli nad Warszawą. Wygląda więc na to, że i w tej rozgrywce dwie główne partie opozycyjne strzelają sobie samobóje.
W tej sytuacji dominacja PiS może więc jeszcze postępować, pod jednym wszelako warunkiem – że nie dostarczy opozycji paliwa w postaci sporu podobnego do tego o Trybunał Konstytucyjny.
Sondaż pokazał, że 80 proc. Polaków popiera program 500 plus. Co gorsza, pisowski projekt popiera ponad 60 proc. wyborców PO i Nowoczesnej
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.