Działo się w zeszłym tygodniu! Na niwie europejskiej i sportowej. W Strasburgu osiwiały – z powodu Polski zapewne – towarzysz Timmermans Frans (nie, nie jest „towarzyszem sztuki drukarskiej” ani też „towarzyszem broni pancernej”, ale towarzyszem-członkiem Partii Pracy w Holandii) zaprezentował kolejny żałosny skecz na temat naszego kraju. Gdyby Holender był artystą, to dawno by zbankrutował: na jego kolejne występy (a raczej występki) prawie nikt nie przychodzi, a ci, którzy przychodzą, szczerze ziewają, zajmując się nie tyle słuchaniem „wice-Junckera”, ole spozieraniem, który jeszcze euromasochista bierze udział w kolejnej debacie nudnej jak flaki z olejem. I równie smacznej jak one. Holenderski komisarz niczym pacjent na kozetce u psychoanalityka nagle wyznał, że sprawy „polskiej praworządności” będzie załatwiał… w Moskwie. Przynajmniej wiemy, na czym stoimy. Przynajmniej wiemy, na czym Komisja Europejska leży.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.