Polskie wina stały się modne. Wypada je pić, degustować i dawać w prezencie. Odwiedzanie winebarów lub restauracji, które oprócz lokalnych specjałów serwują pasujące do nich wina rodzimej produkcji, przestało być domeną wyższych sfer i wchodzi do zwyczajów miejskiej kultury, i to niekoniecznie tej hipsterskiej – ocenia Maciej Nowicki, znawca wina, dziennikarz pisma „Ferment” i portalu Winicjatywa.pl. – Mamy do czynienia z boomem na polskie wino. Jak wynika z najnowszego raportu Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) 2018/2019, w Polsce jest 230 winnic uprawnionych do produkcji i sprzedaży wina, ale mówi się, że wszystkich może być nawet tysiąc. Dla porównania w sezonie 2009/2010 do Agencji Rynku Rolnego (poprzednik KOWR) zgłosiło się 26 producentów. Najwięcej winnic jest w Małopolsce i na Podkarpaciu, dalej w województwach lubuskim i dolnośląskim. Ale praktycznie nie ma już w kraju regionu, gdzie nie uprawia się winorośli. Winnice zajmują w Polsce co najmniej tysiąc hektarów. Najwięcej jest tych o areale do 5 ha, a kilka największych ma ponad 20 ha. Ale winnic butikowych, czyli niewielkich, sprzedających droższy, bo limitowany produkt, od lat przybywa także w USA, Nowej Zelandii, RPA.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.