Lekarze zostaną, Kwaśniewski wyjedzie
Lekarze strajkują i grożą. Grożą, że jeśli nie dostaną podwyżek, to się zwolnią i wyjadą za granicę. Czy na pewno? Skoro tam jest tak dobrze, a w Polsce tak źle, to dlaczego jeszcze nie wyjechali? Tak jak ponad milion innych Polaków (wśród nich wielu lekarzy), którzy od dwóch lat z powodzeniem wypełniają luki na rynkach pracy Wielkiej Brytanii, Irlandii i innych krajów Unii Europejskiej. Może dlatego, że - jak przekonuje w cover story tego numeru "Wprost" Michał Zieliński - kolejne rządy nie naruszyły obowiązującego od lat nieformalnego "paktu medycznego", zgodnie z którym państwo kiepsko płaciło lekarzom, ale tolerowało funkcjonowanie szarej strefy usług medycznych (vide: "Koniec łapówek").
Obecny rząd, a zwłaszcza minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, ten pakt naruszył. Ale lekarze i tak nie wyjadą. Luksusy, które się oferuje za granicą, to - tak jak w wypadku wielu innych zawodów - miraże. Owszem, w Niemczech czy Wielkiej Brytanii zarobić można o wiele więcej. Inne są jednak nie tylko zarobki. Inne są też koszty życia czy ceny nieruchomości. Za to takie same są reguły wolnorynkowej gry. Dlatego naprawdę dobrzy lekarze radzą sobie świetnie już dziś - w Polsce. Prywatna służba zdrowia bije rekordy dochodowości, gdy publiczna dogorywa (vide: "Rynek ratunkowy").
Globalne reguły rynkowej gry sprawiają, że to, co dzieje się w innych krajach, w istotnym stopniu wpływa na to, co dzieje się w Polsce. I na odwrót. Dobra koniunktura gospodarcza w Polsce w ostatnich miesiącach to w dużym stopniu także zasługa prosperity w Niemczech (vide: "Niemiecki haust"). Wpływ na Polskę mają jednak także odleglejsze kraje. Polscy inwestorzy coraz chętniej wchodzą na wschodzące rynki, takie jak Bangladesz, Egipt, Indonezja czy Meksyk (vide: "Lista Sachsa").
Pamiętać trzeba jednak, że zaimportować możemy nie tylko gospodarczą hossę, ale i bessę. W ubiegłym tygodniu ostrzegaliśmy we "Wprost", że wkrótce w Polsce możemy odczuć skutki załamania na rynku nieruchomości w Hiszpanii.
W tym tygodniu piszemy o coraz trudniejszej sytuacji na rynku budowlanym w Bułgarii, która też może wpłynąć na sytuację polskich deweloperów (vide: "Fatamorgana nad Morzem Czarnym").
Niestety, istotny wpływ na polskie sprawy ma nie tylko gospodarka. To, co dzieje się na Ukrainie (vide: "Paraliż w Kijowie"), może mieć dla nas wyjątkowo przykre konsekwencje. Wiele wskazuje na to, że jeśli w Kijowie dojdzie do eskalacji siłowych rozwiązań, Europejska Unia Piłki Nożnej (UEFA) nie zawaha się odebrać Polsce i Ukrainie prawa do organizacji turnieju Euro 2012.
Przez ostatnie miesiące wiele słyszeliśmy o zasługach Aleksandra Kwaśniewskiego dla stabilizacji sytuacji na Ukrainie. Paradoksalnie może się jednak okazać, że za "zasługi" Kwaśniewskiego słono zapłacą i Ukraina, i Polska. Dziś widać bowiem jak na dłoni (dowodzą tego wpłaty zięcia Leonida Kuczmy na fundację Kwaśniewskiego), że Kwaśniewski, przedstawiający się na Ukrainie w czasie "pomarańczowej rewolucji" jako bezstronny arbiter, był w istocie tak bezstronny jak większość arbitrów w polskiej lidze piłkarskiej (vide: "Przestępstwo doskonałe"). Święty spokój, który - pewnie za wstawiennictwem Kwaśniewskiego - nowe ukraińskie elity dały ludziom pokroju Leonida Kuczmy czy Wiktora Pinczuka, dziś mści się na autorach "pomarańczowej rewolucji",
a może się zemścić także na Polsce.
Kwaśniewskiemu nie wyszło zresztą nie tylko na Ukrainie. Jakoś nie widać wielkiego zainteresowania jego nowym ruchem założonym do spółki z byłym współpracownikiem PRL-owskiego wywiadu Andrzejem Olechowskim. Jak przekonuje we "Wprost" dr Marek Migalski (vide: "Flet Kwaśniewskiego"), byłemu prezydentowi nie uda się kolejny raz zaczarować Polaków.
Wiele więc wskazuje na to, że w kraju pozostaną lekarze, wyjedzie za to zawsze tęskniący za międzynarodowym splendorem Aleksander Kwaśniewski.
Obecny rząd, a zwłaszcza minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, ten pakt naruszył. Ale lekarze i tak nie wyjadą. Luksusy, które się oferuje za granicą, to - tak jak w wypadku wielu innych zawodów - miraże. Owszem, w Niemczech czy Wielkiej Brytanii zarobić można o wiele więcej. Inne są jednak nie tylko zarobki. Inne są też koszty życia czy ceny nieruchomości. Za to takie same są reguły wolnorynkowej gry. Dlatego naprawdę dobrzy lekarze radzą sobie świetnie już dziś - w Polsce. Prywatna służba zdrowia bije rekordy dochodowości, gdy publiczna dogorywa (vide: "Rynek ratunkowy").
Globalne reguły rynkowej gry sprawiają, że to, co dzieje się w innych krajach, w istotnym stopniu wpływa na to, co dzieje się w Polsce. I na odwrót. Dobra koniunktura gospodarcza w Polsce w ostatnich miesiącach to w dużym stopniu także zasługa prosperity w Niemczech (vide: "Niemiecki haust"). Wpływ na Polskę mają jednak także odleglejsze kraje. Polscy inwestorzy coraz chętniej wchodzą na wschodzące rynki, takie jak Bangladesz, Egipt, Indonezja czy Meksyk (vide: "Lista Sachsa").
Pamiętać trzeba jednak, że zaimportować możemy nie tylko gospodarczą hossę, ale i bessę. W ubiegłym tygodniu ostrzegaliśmy we "Wprost", że wkrótce w Polsce możemy odczuć skutki załamania na rynku nieruchomości w Hiszpanii.
W tym tygodniu piszemy o coraz trudniejszej sytuacji na rynku budowlanym w Bułgarii, która też może wpłynąć na sytuację polskich deweloperów (vide: "Fatamorgana nad Morzem Czarnym").
Niestety, istotny wpływ na polskie sprawy ma nie tylko gospodarka. To, co dzieje się na Ukrainie (vide: "Paraliż w Kijowie"), może mieć dla nas wyjątkowo przykre konsekwencje. Wiele wskazuje na to, że jeśli w Kijowie dojdzie do eskalacji siłowych rozwiązań, Europejska Unia Piłki Nożnej (UEFA) nie zawaha się odebrać Polsce i Ukrainie prawa do organizacji turnieju Euro 2012.
Przez ostatnie miesiące wiele słyszeliśmy o zasługach Aleksandra Kwaśniewskiego dla stabilizacji sytuacji na Ukrainie. Paradoksalnie może się jednak okazać, że za "zasługi" Kwaśniewskiego słono zapłacą i Ukraina, i Polska. Dziś widać bowiem jak na dłoni (dowodzą tego wpłaty zięcia Leonida Kuczmy na fundację Kwaśniewskiego), że Kwaśniewski, przedstawiający się na Ukrainie w czasie "pomarańczowej rewolucji" jako bezstronny arbiter, był w istocie tak bezstronny jak większość arbitrów w polskiej lidze piłkarskiej (vide: "Przestępstwo doskonałe"). Święty spokój, który - pewnie za wstawiennictwem Kwaśniewskiego - nowe ukraińskie elity dały ludziom pokroju Leonida Kuczmy czy Wiktora Pinczuka, dziś mści się na autorach "pomarańczowej rewolucji",
a może się zemścić także na Polsce.
Kwaśniewskiemu nie wyszło zresztą nie tylko na Ukrainie. Jakoś nie widać wielkiego zainteresowania jego nowym ruchem założonym do spółki z byłym współpracownikiem PRL-owskiego wywiadu Andrzejem Olechowskim. Jak przekonuje we "Wprost" dr Marek Migalski (vide: "Flet Kwaśniewskiego"), byłemu prezydentowi nie uda się kolejny raz zaczarować Polaków.
Wiele więc wskazuje na to, że w kraju pozostaną lekarze, wyjedzie za to zawsze tęskniący za międzynarodowym splendorem Aleksander Kwaśniewski.
Więcej możesz przeczytać w 22/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.