Rozmowa z Joanną Muchą, posłanką Platformy Obywatelskiej, doktorem ekonomii
Muzyka dużo dla pani znaczy? Jest moją prawdziwą pasją. Szczególnie śpiew, chociaż kiedyś grałam też na gitarze.
To pewnie świetnie dogaduje się pani z Jackiem Kurskim? Słyszałam, że Kurski powiedział kiedyś, iż jedyne, czego zazdrości platformie, to ja. Z panem Kurskim oczywiście moglibyśmy razem wykonać jakąś piosenkę.
Jacka Kaczmarskiego? Kiedyś potrafiłam zagrać wiele jego piosenek, m.in „Przedszkole" i „Mury ’87", ale teraz mam za długie paznokcie u lewej ręki i bałabym się, że porysuję gryf gitary.
A karate też traktuje pani poważnie? Owszem. Mam nawet niebieski pas w shotokan. Trenować zaczęłam w wieku 13 lat. Później miałam przerwy. Dłuższe lub krótsze, ale teraz już nie mam na to czasu. Chociaż szczerze mówiąc, brakuje mi karate.
Może mogłaby pani wrócić do tego hobby wraz z koleżanką z klubu poselskiego Iwoną Guzowską? Z Iwoną już na pierwszym spotkaniu się dogadałyśmy. Poza tym nie miałabym z nią żadnych szans. Powaliłaby mnie na ziemię jednym ciosem.
A z Januszem Dzięciołem? Janusz, tak jak Iwona, trenował boks. Tak więc to też nie moja liga.
Czy przydały się pani kiedyś umiejętności nabyte na treningach? Niestety tak. Zdarzyło się to na studiach. Gdy szłam wieczorem ulicą, podbiegł do mnie chłopak, który złapał mnie z tyłu, ale się uchyliłam i uderzyłam go łokciem w brzuch. Dzięki treningowi nie sparaliżował mnie strach.
Czy ma pani ochotę komuś przyłożyć w Sejmie? Gdybym miała walczyć, nie byłaby to dżentelmeńska rundka, tylko konkretne danie komuś po buzi. Ale w Sejmie nie ma osoby, która musiałaby się tego obawiać. Proszę mi wierzyć, nie jestem ani trochę agresywna.
To pewnie świetnie dogaduje się pani z Jackiem Kurskim? Słyszałam, że Kurski powiedział kiedyś, iż jedyne, czego zazdrości platformie, to ja. Z panem Kurskim oczywiście moglibyśmy razem wykonać jakąś piosenkę.
Jacka Kaczmarskiego? Kiedyś potrafiłam zagrać wiele jego piosenek, m.in „Przedszkole" i „Mury ’87", ale teraz mam za długie paznokcie u lewej ręki i bałabym się, że porysuję gryf gitary.
A karate też traktuje pani poważnie? Owszem. Mam nawet niebieski pas w shotokan. Trenować zaczęłam w wieku 13 lat. Później miałam przerwy. Dłuższe lub krótsze, ale teraz już nie mam na to czasu. Chociaż szczerze mówiąc, brakuje mi karate.
Może mogłaby pani wrócić do tego hobby wraz z koleżanką z klubu poselskiego Iwoną Guzowską? Z Iwoną już na pierwszym spotkaniu się dogadałyśmy. Poza tym nie miałabym z nią żadnych szans. Powaliłaby mnie na ziemię jednym ciosem.
A z Januszem Dzięciołem? Janusz, tak jak Iwona, trenował boks. Tak więc to też nie moja liga.
Czy przydały się pani kiedyś umiejętności nabyte na treningach? Niestety tak. Zdarzyło się to na studiach. Gdy szłam wieczorem ulicą, podbiegł do mnie chłopak, który złapał mnie z tyłu, ale się uchyliłam i uderzyłam go łokciem w brzuch. Dzięki treningowi nie sparaliżował mnie strach.
Czy ma pani ochotę komuś przyłożyć w Sejmie? Gdybym miała walczyć, nie byłaby to dżentelmeńska rundka, tylko konkretne danie komuś po buzi. Ale w Sejmie nie ma osoby, która musiałaby się tego obawiać. Proszę mi wierzyć, nie jestem ani trochę agresywna.
Więcej możesz przeczytać w 21/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.