Jego charakter zdradza nie to, jak poprowadził polskich siatkarzy do mistrzostwa Europy, lecz to, jak uwiódł kobietę swego życia. Jeszcze jako młody chłopak Daniel Castellani wraz z kolegami wybrał się do baru. Przy jednym ze stolików siedziała urodziwa dziewczyna. „Ona niebawem zostanie moją żoną” – oznajmił. Miesiąc po tym wydarzeniu za pośrednictwem znajomego umówił się z ową panną na pierwsze spotkanie. A pół roku później stanął z Silviną na ślubnym kobiercu.
Zdecydowany, konsekwentny i nieustępliwy – taki jest człowiek, który po raz pierwszy w historii doprowadził polską reprezentację do mistrzostwa Europy. 48-letni Argentyńczyk jest przy tym opanowany i nastawiony pozytywnie do ludzi. Długo przed powierzeniem mu naszej drużyny narodowej cieszył się w Polsce dużą sympatią. Dlatego szokujące były argumenty Mirosława Przedpełskiego, prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej, który na początku 2009 r. zastanawiał się, czy uczynić Argentyńczyka trenerem naszej kadry. Przedpełski tłumaczył, że Castellaniego nie lubią kibice. Oczywiście, wiele osób wyrażało obawy, czy budowniczy potęgi jednego klubu, Skry Bełchatów, wzniesie się ponad lokalne interesy i nie będzie faworyzował w reprezentacji zawodników tylko jednego zespołu. Czas szybko pokazał, że argentyński szkoleniowiec nie uznaje układów. Bezkompromisowy był ponoć od najmłodszych lat. Liczyły się dla niego tylko najwyższe cele, nie uznawał półśrodków. Sam dodaje, że miał też wiele szczęścia w życiu.
Więcej możesz przeczytać w 39/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.