Otwarcie Zalewu Wiślanego jest fikcją. Zgadzając się na przepływ polskich statków, Władimir Putin jednocześnie odciął Elbląg od zagranicznej żeglugi. Odblokowanie zalewu na początku września przedstawiano jako jeden z głównych sukcesów Donalda Tuska w relacjach z Moskwą. Problemem jest jednak to, że rosyjski rząd jeszcze w połowie lipca, czyli półtora miesiąca przed wizytą Putina na Westerplatte, wydał rozporządzenie uniemożliwiające zagranicznym statkom dostęp do portu w Elblągu. Niepolski armator, który chce wpłynąć na Zalew Wiślany, musi z 15-dniowym wyprzedzeniem wystąpić o zezwolenie do portu w Kaliningradzie. Zgodnie z dokumentem, „wniosek (…) kapitan portu morskiego Kaliningrad kieruje do Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, terytorialnych organów bezpieczeństwa oraz organów służby granicznej, jak też do Federalnej Służby Nadzoru w dziedzinie zasobów naturalnych (…). Zezwolenia można odmówić, jeśli tego wymagają interesy obrony, bezpieczeństwa państwa lub zachowania równowagi ekologicznej". – W tej sytuacji armatorzy, którzy nie lubią mnożenia procedur, będą omijać Elbląg i wybierać inne porty – mówi „Wprost" ekspert prawa morskiego prof. Jerzy Młynarczyk. Były wiceszef MSZ Karol Karski dodaje, że otwarcie zalewu było sukcesem wyłącznie PR-owskim. – Rząd Tuska po raz kolejny wprowadził nas w błąd, wmawiając, że doszło do jakiegoś przełomu. A to nieprawda! Żeby port w Elblągu był naprawdę otwarty, musi być przecież dostępny także dla zagranicznych statków – mówi „Wprost”.
Więcej możesz przeczytać w 39/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.