Cztery miesiące letargu i nagłe ożywienie – to najkrótsze podsumowanie prezydentury Bronisława Komorowskiego. Ale niewiele wskazuje na to, że po spotkaniach z Dmitrijem Miedwiediewem i Barackiem Obamą prezydent utrzyma tempo.
Początek prezydentury był ospały, w kalendarzu Bronisława Komorowskiego królowały wyjazdy w teren. Były: dożynki w Spale, wizyta u górników w Bieruniu i udział w obchodach rocznicowych w Budach Zosinych. Z mocniejszych akcentów trudno wymienić coś poza szczytem NATO, kilkoma kurtuazyjnymi wizytami za granicą i audiencją u Benedykta XVI. Jak na cztery miesiące urzędowania to mało.
Miedwiediew wyszedł po północy
Dzięki spotkaniom z prezydentami Rosji, Niemiec i USA Bronisław Komorowski dostał realną szansę wejścia w rolę głowy państwa i choćby potencjalnego partnera najważniejszych ludzi na świecie.
– Z tej trójki najlepszą chemię złapał z Miedwiediewem – ocenia osoba z otoczenia głowy państwa. W pałacowych kuluarach obaj prezydenci co chwilę zagadywali do siebie po rosyjsku, a Komorowski kilka razy brał pod rękę Miedwiediewa.
Więcej możesz przeczytać w 51/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.