Dorota Nieznalska: Miałam poczucie, że zderzyłam się ze złem, bardzo realnym. Z agresją i bezpodstawną nienawiścią. Najgorszy moment przeżyłam podczas drugiego procesu, w 2005 roku, kiedy sędzia przesłuchiwał mnie około 10 godzin. Zwykle podczas rozpraw pod salą zebrani byli ludzie z LPR-u, posłowie, Młodzież Wszechpolska. Musiałam przechodzić w policyjnym kordonie. W sądzie były rozstawiane bramki, wejście na salę było kontrolowane. Trzeba było mieć specjalną przepustkę. Podczas każdej z takich wizyt spotykałam się z agresją, z wyzwiskami, ze złością, której wcześniej nie doświadczyłam.
Jak cię wyzywali?
Leciały k…, szmaty. „Czarownica" to było bardzo lightowe. Do mojego adwokata krzyczeli, że jest adwokatem diabła…
Grożono ci śmiercią?
Grożono, ale wtedy nie mogłam o tym mówić. Policja namierzyła człowieka, który groził mi zabójstwem. Okazało się, że to katecheta. Adwokat zabronił mi o tym mówić publicznie, żeby nie nakręcać atmosfery, nie prowokować podobnych reakcji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.