Takiej serii bluzgów między Chinami a USA dawno nie było. Wszystko z powodu jednego telefonu do Donalda Trumpa, wykonanego przez prezydent Tajwanu. Pani Tsai Ing-wen, wykształcona w USA prawniczka, znana z ostrego podejścia do chińskich komunistów, zadzwoniła z gratulacjami dla nowego prezydenta i w Pekinie dostali szału. Rząd zachował się co prawda wstrzemięźliwie, ale chińskie media zaczęły lamentować nad afrontem, jakim była ta rozmowa. Uruchomili się także sprzyjający Pekinowi demokraci, wieszcząc rychły konflikt z potężnym sąsiadem z drugiej strony Pacyfiku. – Sprzedajemy Tajwanowi broń za miliardy dolarów, jak mógłbym nie przyjąć telefonu z gratulacjami? – bronił się na Twitterze Trump, a jeden z jego doradców, Stephen Moore, wypalił w radiowym wywiadzie: – Wspieramy naszych sojuszników, jak się to Chinom nie podoba, to pieprzyć ich!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.