Północnokoreański dyktator to ma jednak klawe życie. Jednego dnia jest najgroźniejszym, obok irańskich ajatollahów, wrogiem wolnego świata, a chwilę potem pławi się w singapurskim luksusie. Niezależnie od tego, co o wynikach historycznego spotkania Kim Dzong Una z Donaldem Trumpem sądzą eksperci, jedno jest pewne: władca Korei Północnej wkroczył z przytupem na światowe salony. Na poły straszny, na poły komiczny Kim, nazywany przez prezydenta USA rakietowym człowieczkiem, awansował na Przewodniczącego Kima, męża stanu, od którego światłych decyzji zależą teraz losy świata. Tak przynajmniej wynika z kilkuminutowego filmu, który Trump pokazał Kimowi na iPadzie w czasie spotkania w Singapurze. Materiał przygotowany w formie trailera nieistniejącego filmu pokazuje, jakie cuda może osiągnąć Kim, jeśli zdecyduje się zerwać na dobre z wizerunkiem „rakietowego człowieczka” i dogadać się z Ameryką. Filmik zręcznie gra na znanym powszechnie zamiłowaniu kolejnego pokolenia Kimów do hollywoodzkich filmów i dowodzi, że Amerykanie bardzo starannie zaaranżowali scenerię do metamorfozy Kima z politycznego gangstera w członka światowej elity. Ojciec i dziadek Kima co najwyżej tłukli się opancerzonymi pociągami do Moskwy albo do Pekinu. On sam wskoczył na pokład boeinga chińskiego prezydenta i poleciał do Singapuru, gdzie został przyjęty z największymi honorami w luksusowym ośrodku na wysepce Sentosa. Jeśli Singapur jest symbolem świata dostatku i sukcesu, to Sentosa, ze swoimi plażami, hotelami i polami golfowymi, jest pępkiem tego luksusu, pożądanym nawet przez taplających się w dobrobycie obywateli Singapuru. Kim taplał się w nim cały weekend, chłonąc panoramę singapurskich drapaczy chmur i rozważając, że jeśli rozegra wszystko dobrze, to i w jego kraju mogą kiedyś stanąć takie cudeńka. Pod warunkiem, że ze spotkania z Trumpem wyjdzie coś więcej niż tylko wspólne deklaracje o tym, że jest dobrze i będzie jeszcze lepiej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.