ROZMAWIAŁ Bartosz Czartoryski
Kiedy kręcą panowie programy przyrodnicze, nie obawiają się ryzyka niepotrzebnego, że tak to nazwę, uczłowieczania przedstawionych na ekranie zwierząt?
DA: Nie, nie wydaje mi się. Bo chodzi panu zapewne o to, że za pomocą narracji przypisujemy zwierzętom nieistniejące emocje albo myśli?
Dokładnie tak.
DA: Jako filmowiec i biolog mogę odpowiedzieć tak: zwierzęta mają swój głos. Często błędnie interpretujemy, na przykład, definicję antropomorfizmu i na tej podstawie skłonni jesteśmy przyznać, że nie posiadają one żadnych bliskich nam reakcji. A przecież posiadają! My bywamy rozzłoszczeni i one bywają rozzłoszczone, bo kiedy pędzi na nas rozjuszone, ryczące zwierzę, możemy założyć, że jest rozgniewane. I to nie jest antropomorfizm, ale celna interpretacja tego, co ono odczuwa. I wydaje mi się, że esencją dobrego programu przyrodniczego jest przypisywanie zwierzętom reakcji, których znaczenia jesteśmy absolutnie pewni. MG: Poza tym za każdym programem stoi sztab ludzi z tytułami naukowymi, którzy dbają o takie rzeczy, to dzięki nim potrafimy odczytać i zinterpretować, co się dzieje. Jak powiedział David, zawsze upewniamy się, czy mamy rację, czy mówimy prawdę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.