Co wiezie prezydent Duda z Leżajska do Białego Domu
Byłem w parlamencie w Strasburgu w czasie przemówienia szefa Komisji Junckera i mogę zaświadczyć, że nie trzeba było puszczać żadnych oklasków z taśmy. To, że chadeckiemu politykowi częściej klaskała lewa ręka, zdziwiło nawet eurosocjalistów, ale fakt pozostaje faktem: część europarlamentu zgotowała żegnającemu się powoli z urzędem weteranowi naprawdę ciepłe przyjęcie. Nie da się więc bronić w ten sposób prezydenta Andrzeja Dudy i jego słów o wyimaginowanej wspólnocie, z której niewiele dla nas wynika. Na nic zdaje się także mówienie, że to zwykła nieostrożność w doborze sformułowań. Wychodzi z tego freudowskie przejęzyczenie, ujawniające mimo woli głęboko skrywane tęsknoty za polexitem. Domorosłe psychoanalizy zawsze przegrywają z deklaracjami obozu rządzącego, że żadnego polexitu nie będzie. Już chyba lepiej by było uznać, że mamy do czynienia z jakąś wielce złożoną grą dyplomatyczną. Z jakimś podprogowym przekazem, który prezydent chce zawieźć do Waszyngtonu, oferując Donaldowi Trumpowi zmianę priorytetów polskiej polityki zagranicznej. Jakby ktoś zapomniał, oparta ona była dotąd na członkostwie w UE i ścisłym sojuszu z USA.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.