Marek Koterski jest jednym z tych reżyserów, którzy nie lubią udzielać wywiadów. Woli, by jego filmy mówiły za niego. Uwielbia za to dyskusje z widzami. Spotkaliśmy się podczas 37. Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”, gdzie twórca zgodził się odpowiedzieć na moje pytania – pod warunkiem, że zadam je właśnie podczas spotkania z publicznością. Pretekstem jest jego najnowszy film pt. „7 uczuć”, który traktuje o wychowywaniu dzieci, a właściwie o tym, co się z nami dzieje, gdy takiego wychowania brak. Może dlatego, oprócz „tradycyjnych” ról Magdaleny Cieleckiej, Joanny Kulig czy Adama Woronowicza, zobaczymy tu też całą plejadę gwiazd (Katarzyna Figura, Andrzej Chyra, Marcin Dorociński, Tomasz Karolak), które grają… dzieci. Jedynym aktorem, który wciela się zarówno w ucznia podstawówki, jak i w dorosłego Adama Miauczyńskiego, jest syn reżysera Michał. – Ten film siedział we mnie od dawna – mówi autor „Nic śmiesznego”. – Scenariusz pisałem przez rok. W tym czasie tak moim bohaterom dokopałem, że doszedłem do momentu, kiedy albo zabiorę się za coś innego, albo mnie do psychiatryka w kaftanie odwiozą. Potrzebowałem pewnej odskoczni. Wtedy przypomniałem sobie pewną sytuację. Jechaliśmy z kolegą „gierkówką” [trasa Warszawa – Katowice – red.]. Jadąca przed nami dobrym samochodem pani dała kierunkowskaz w lewo, a skręciła w prawo. Odbyliśmy wtedy dialog, który odleżał w mojej głowie i zacząłem go rozwijać. W ten sposób powstał scenariusz do „Baby są jakieś inne”. Dał mi on potrzebną chwilę spokoju, ale zaraz po ukończeniu tego filmu poczułem, że znów woła mnie „7 uczuć” – wspomina Koterski.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.