Dopóki Martyna, samotnie wychowująca dziewięcioletniego syna, była na rencie, należało jej się wszystko oprócz 500 plus: alimenty na dziecko z funduszu alimentacyjnego, świadczenia rodzinne. Pół roku temu poszła do pracy i nie należy jej się już nic, bo zarabia 1600 zł na rękę. W sumie ma miesięcznie niewiele więcej pieniędzy, niż miała, nie pracując, na rencie. – Zostałam przez państwo ukarana za to, że nie siedzę na tyłku – mówi. Paulina, 33-letnia matka rocznej dziewczynki, nigdy nie dostawała alimentów ani 500 plus. Przerosły ją formalności.
Choćby konieczność podania adresu byłego partnera, który zamieszkał za granicą. Na 500 plus jest za mało biedna. Godzi się z tym. Nie może jednak zrozumieć, dlaczego jej córka nie dostała się do państwowego żłobka. – Mogłabym zostać z nią w domu i żyć z zasiłków, państwo mi to umożliwia – mówi. – Tylko że ja nie chcę tak żyć. Zapisałam ją więc do żłobka prywatnego i muszę teraz na niego zarobić. Dla państwa, jako samotna matka, nie istnieję. Niedawna zapowiedź podniesienia płacy minimalnej bez znaczącego podniesienia progów świadczeń dla rodziców wychowujących dzieci bez partnerów wywołała dyskusję o tym, jak państwo traktuje obywateli, którzy nie tworzą pełnych rodzin.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.