Rafineria Trzebinia to jedna z najstarszych rafinerii w Polsce. Na początku lipca 2005 roku w uruchomiono tam pierwszy w Polsce dystrybutor oleju napędowego BIO. To była rewolucja. Od tamtej pory zwykły Kowalski mógł nalać do baku swojego diesla nowe ekologiczne paliwo. Pierwszego tankowania dokonał uroczyście Grzegorz Ślak, w latach 2002 - 2005 prezes małopolskiej rafinerii. „To początek ekspansji polskiego biodiesla nie tylko na rynku krajowym, ale również na rynkach europejskich” – mówił do dziennikarzy. Nowy rodzaj paliwa to mieszanka oleju napędowego pochodzenia mineralnego i biodiesla uzyskiwanego z olejów roślinnych. Biodiesel kosztował wtedy 3,5 zł za litr. Nawet 30 groszy mniej niż cena zwykłego oleju napędowego dostępnego wtedy na polskich stacjach.
Żeby ruszyć z produkcją nowego ekologicznego paliwa Rafineria Trzebinia szuka firmy, która postawi instalację. 16 czerwca 2003 roku podpisała umowę z niemiecką spółką AT Agrar Technik GmbH. Kontrakt dotyczył zaprojektowania, dostawy i nadzoru montażu instalacji do produkcji paliwa biodiesel i gliceryny farmaceutycznej. Wartość umowy: 16,9 mln euro z czego 2,9 mln euro miały stanowić tzw. „prowizje”, a w rzeczywistości łapówki dla pracowników Rafinerii Trzebinia i PKN Orlen.
Dubajski ślad
Właścicielem AT Agrar jest Hans-Joachim Gaede. W malutkim Schlaitdorf niedaleko Stuttgartu stworzył rodzinną firmę, która zaczynała od produkcji maszyn rolniczych. Później wyspecjalizowała się w stawianiu instalacji dla przemysłu oleochemicznego. O kontrakt na budowę instalacji w Trzebini starała się od lipca 2002 roku.
Do podpisania umowy doszło za pośrednictwem Zenona Chwata. To niemiecki przedsiębiorca z polskimi korzeniami. W III RP Chwat zajął się energią alternatywną. Został prezesem dwóch polskich spółek: Bauco Invest i Asco Invest. To te dwie firmy miały podpisane umowy na doradztwo z Rafinerią Trzebinia. Ale Chwat miał jeszcze jedną firmę. W 2003 roku założył NTRT New Technologies Research&Transfer. Spółkę z siedzibą w Dubaju. Miała tam biuro o powierzchni 50 mkw i dwóch pracowników. Ona z kolei podpisała umowę z AT Agrar, która miała stawiać instalację biodiesla w Trzebini.
Notatka z rozmowy telefonicznej Chwata z H.J. Gaede z końca 2002 r.: „Wszystko w sprawie projektu jest na dobrej drodze na korzyść AT”. „Do 17 grudnia mają zapaść decyzje”. Od lipca 2002 do czerwca 2003 Chwat i Gaede uzgodnili przez maila, telefon lub podczas spotkań, że Chwat lub jego firmy wezmą ponad 5,6 mln euro za „usługi związane z pomocą w udzieleniu zlecenia na budowę instalacji do produkcji biodiesla”. Tak wynika z uzasadnienia wyroku Sądu Krajowego w Stuttgarcie. W marcu 2009 r. i kwietniu 2011 r. skazał prawomocnymi wyrokami odpowiednio Hansa-Joachima Gaede i Zenona Chwata i za łapownictwo. Obaj panowie przyznali się do zarzucanych im czynów przed niemieckim sądem. Potwierdzili, że wartość kontraktu na budowę instalacji do biodiesla była przeszacowana. I że wliczono w niego ok. 3 mln euro na łapówki dla decydentów z Rafinerii Trzebinia.
Szczególnie ciężki przypadek
„Byli oni zgodni co do tego, iż Chwat będzie w zamian wywierał wpływ na decyzję o udzieleniu zlecenia przez przedsiębiorstwo Rafineria Trzebinia poprzez przekazanie z wyżej wymienionej kwoty (5,6 mln euro – red.) ok. 2,9 mln euro w postaci łapówek odpowiednim decydentom w firmie Rafineria Trzebinia. Aby kwota ta nie musiała być poniesiona przez AT Agrar, miała być wkalkulowana w cenę jej oferty” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Niemiecki sąd skazując Zenona Chwata za przyjęcie łapówki od Gaede przyjął, że ostatecznymi odbiorcami łapówek mieli być menadżerowie z Rafinerii Trzebinia, m.in.: prezes Grzegorz Ślak, członek zarządu Paweł Kaliciak (który wspólnie z Chwatem prowadził działalność biznesową w ramach dwóch spółek) oraz wymieniany w protokołach z posiedzenia zarządu Rafinerii Trzebinia jako konsultant Kazimierz Trębacz. Ze strony Orlenu łapówki miały trafić do Roberta Gmyrka, który początkowo twierdził, że wartość instalacji do produkcji biodiesla jest za duża, ale po spotkaniu z Chwatem zmienił zdanie i wydał pozytywną opinię oraz Janusza Wiśniewskiego, ówczesnego wiceprezesa ds. rozwoju i produkcji PKN Orlen.
„To szczególnie ciężki przypadek korupcji” – napisał w uzasadnieniu wyroku w sprawie Chwata niemiecki sąd.
W maju 2008 r. sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Krakowie, która wszczyna postępowanie, a 31 grudnia 2010 r. do sądu trafia akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi Ślakowi, Pawłowi Kaliciakowi, Kazimierzowi Trębaczowi.
I tutaj dzieje się bardzo ciekawa rzecz. Bo pomimo dowodów zebranych przez niemiecką prokuraturę, wyroków które zapadły w Stuttgarcie i przyznania się Chwata i Gaede do winy, to polski sąd – po 6 latach procesu – wszystkich uniewinnił.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.