Jest początek 2011 r. Szef amerykańskiego oddziału Huawei, chińskiego koncernu telekomunikacyjnego, wysyła list otwarty do amerykańskiego Kongresu. Cytuje Abrahama Lincolna i Baracka Obamę i prosi rząd USA, żeby zajął się sprawą „bezpodstawnych oskarżeń” o szpiegostwo, z którymi styka się jego firma. Głos zabiera także 66-letni wówczas Ren Zhengfei, założyciel Huawei, i tłumaczy, że choć służył w młodości w komunistycznej armii, nie ma kontaktów z chińską władzą, a służby nie mają dostępu do tworzonego w Huawei oprogramowania.
Amerykanie nie dają się przekonać. W 012 r. Komisja ds. Wywiadu Izby Reprezentantów publikuje raport, według którego zarówno Huawei, jak i inny chiński gigant telekomunikacyjny – ZTE – mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i dlatego nie powinny instalować w USA sieci telekomunikacyjnych. Firmy nie są według raportu wolne od wpływów chińskich służb. W efekcie USA zabraniają agencjom rządowym wykorzystywania sprzętu Huawei. Chińczycy skupili się wtedy na Europie i osiągnęli sukces. Huawei zatrudnia dziś na Starym Kontynencie 12 tys. pracowników. W 2017 r. zarobił tu ok. 20 mld dolarów, prawie jedną czwartą wszystkich swoich wpływów. Kiedy jednak do Białego Domu wprowadził się Donald Trump, próbujący na nowo ułożyć stosunki handlowe US z Chinami i utrzymać pozycję suwerena na rynku nowoczesnych technologii, Huawei znów znalazł się na celowniku.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.