"Kapuś" - to brzmi dumnie
Czy o to walczyliśmy? Czy po to Lechu skakał przez płot? Polsce ewidentnie szkodzi pluralizm, o który walczyła "Solidarność". Pluralizm stał się nowym zamordyzmem - wynika z enuncjacji licznych autorytetów i przedstawicieli opozycji. Pluralizm, czyli inne poglądy niż jedynie słuszne. Dlatego Polsce potrzebna jest nowa jedność polityczno-moralna. To już prawie religia, a doktryną tej jednościowej wiary jest sprzeciw wobec lustracji. Wszystko inne to tylko komentarze do antylustracyjnego objawienia (vide: "Stronnictwo strachu"). Ze sprzeciwu wobec lustracji można - niczym z dzieł Marksa i Lenina - wyprowadzić wszystko: od hodowli dżdżownic po kanon demokracji.
Pluralizm, owszem, miał pewien sens, ale tylko wtedy, kiedy rządzili demokraci umiejący z niego korzystać. I to oni ustanawiali reguły, kanony i prawa. A teraz przyszli barbarzyńcy i tę piękną konstrukcję obsikali, a właściwie zrobili z niej "szajs" i "szambo". Ale prawdziwi demokraci i obrońcy pluralizmu się nie poddają. Jak ten ich pluralizm wygląda? W Polsce można mieć poglądy, pod warunkiem że są one zgodne z poglądami Michnika, Żakowskiego, Lisa czy Pacewicza (vide: "Knebel sądowy"). W Polsce można uprawiać politykę, pod warunkiem że jest to zgodne z politycznymi koncepcjami Kwaśniewskiego, Mazowieckiego czy Geremka. W Polsce można mieć moralne wymagania, pod warunkiem że jest to moralność Środy, Świdy-Ziemby czy abp. Życińskiego. W Polsce można wyznawać doktryny prawne, pod warunkiem że są to doktryny Zolla, Osiatyńskiego czy Safjana. Itd., itp.
Jedynie słuszny antylustracyjny front jest wręcz szalejącą demokracją (w kontraście do zamordyzmu wiadomych bliźniaków). 10 maja prof. Zoll oświadczył, że miejsce oskarżanego o wielokrotną korupcję kardiochirurga Mirosława G. jest przy stole operacyjnym, a nie za kratami, bo takie sprawne ręce nie powinny być bezczynne. Słusznie. Na tej samej zasadzie miejsce zatrzymanych przez policję kasiarzy jest w bankach, bo takie sprawne ręce... A miejsce ubeków i zomowców jest w ABW i policji, bo takie sprawne ręce... Ta reguła odnosi się też oczywiście do generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Skoro są szczerymi demokratami, a wręcz ojcami III RP, niegodziwością jest ciągać ich po sądach. Godne miejsce dla nich to na przykład Kapituła Orderu Orła Białego. Dlatego dość dzielenia społeczeństwa na lepszych i gorszych Polaków. "Kapuś" - to brzmi dumnie.
Demoludy mieniące się obrońcami demokracji zadziwiają swoim podszytym idolatrią stosunkiem do demokratycznych instytucji. Oto Trybunał Konstytucyjny jawi się im jako ostatni szaniec demokracji, choć żadne inne demokratyczne instytucje nie zostały zlikwidowane. Mało tego, sam trybunał bywa oczywiście naciskany i krytykowany, ale nic nie zagraża wypełnianiu przezeń konstytucyjnych funkcji. Zaś sędziowie, wybrani z politycznego klucza, a niektórzy wcześniej będący politykami, są traktowani jak nieomylni pomazańcy niemal boskiej sprawiedliwości. Oni nie procedują, tylko doznają prawnego objawienia. Tak jakby nikt nigdy nie był w sądzie i nie widział, jak zmienne, żeby nie powiedzieć chimeryczne, bywają wyroki ziemskiej sprawiedliwości.
Najgorsze jednak jest bezrozumne straszenie przeciętnych ludzi. Tylko dlatego, że paru tysiącom "szczerych demokratów" nie podoba się obecna władza. Choć na tej władzy mogą od rana do nocy wieszać psy w gazetach, stacjach radiowych, telewizjach, Internecie i na spotkaniach. Ale straszą, że organa ścigania niczym bolszewicy mogą każdego bez powodu prześladować. Że zatrzymuje się właściwie tylko niewinnych. Że w Polsce szaleje jakiś terror moralny, homoseksualiści siedzą w gułagach, a w szkołach zmusza się nauczycieli do uczenia ciemnoty. Można by to zrozumieć, gdyby ci ludzie się naćpali (vide: "Idole na haju"). A może się jednak naćpali, lecz nie koki czy amfy, tylko złych emocji. Do wszystkiego, co nie ich. Tyle tylko, że złe emocje najbardziej uderzają w ich nosicieli. I to ich degradują. Co znaczy, że jest jeszcze sprawiedliwość na tym świecie.
Pluralizm, owszem, miał pewien sens, ale tylko wtedy, kiedy rządzili demokraci umiejący z niego korzystać. I to oni ustanawiali reguły, kanony i prawa. A teraz przyszli barbarzyńcy i tę piękną konstrukcję obsikali, a właściwie zrobili z niej "szajs" i "szambo". Ale prawdziwi demokraci i obrońcy pluralizmu się nie poddają. Jak ten ich pluralizm wygląda? W Polsce można mieć poglądy, pod warunkiem że są one zgodne z poglądami Michnika, Żakowskiego, Lisa czy Pacewicza (vide: "Knebel sądowy"). W Polsce można uprawiać politykę, pod warunkiem że jest to zgodne z politycznymi koncepcjami Kwaśniewskiego, Mazowieckiego czy Geremka. W Polsce można mieć moralne wymagania, pod warunkiem że jest to moralność Środy, Świdy-Ziemby czy abp. Życińskiego. W Polsce można wyznawać doktryny prawne, pod warunkiem że są to doktryny Zolla, Osiatyńskiego czy Safjana. Itd., itp.
Jedynie słuszny antylustracyjny front jest wręcz szalejącą demokracją (w kontraście do zamordyzmu wiadomych bliźniaków). 10 maja prof. Zoll oświadczył, że miejsce oskarżanego o wielokrotną korupcję kardiochirurga Mirosława G. jest przy stole operacyjnym, a nie za kratami, bo takie sprawne ręce nie powinny być bezczynne. Słusznie. Na tej samej zasadzie miejsce zatrzymanych przez policję kasiarzy jest w bankach, bo takie sprawne ręce... A miejsce ubeków i zomowców jest w ABW i policji, bo takie sprawne ręce... Ta reguła odnosi się też oczywiście do generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Skoro są szczerymi demokratami, a wręcz ojcami III RP, niegodziwością jest ciągać ich po sądach. Godne miejsce dla nich to na przykład Kapituła Orderu Orła Białego. Dlatego dość dzielenia społeczeństwa na lepszych i gorszych Polaków. "Kapuś" - to brzmi dumnie.
Demoludy mieniące się obrońcami demokracji zadziwiają swoim podszytym idolatrią stosunkiem do demokratycznych instytucji. Oto Trybunał Konstytucyjny jawi się im jako ostatni szaniec demokracji, choć żadne inne demokratyczne instytucje nie zostały zlikwidowane. Mało tego, sam trybunał bywa oczywiście naciskany i krytykowany, ale nic nie zagraża wypełnianiu przezeń konstytucyjnych funkcji. Zaś sędziowie, wybrani z politycznego klucza, a niektórzy wcześniej będący politykami, są traktowani jak nieomylni pomazańcy niemal boskiej sprawiedliwości. Oni nie procedują, tylko doznają prawnego objawienia. Tak jakby nikt nigdy nie był w sądzie i nie widział, jak zmienne, żeby nie powiedzieć chimeryczne, bywają wyroki ziemskiej sprawiedliwości.
Najgorsze jednak jest bezrozumne straszenie przeciętnych ludzi. Tylko dlatego, że paru tysiącom "szczerych demokratów" nie podoba się obecna władza. Choć na tej władzy mogą od rana do nocy wieszać psy w gazetach, stacjach radiowych, telewizjach, Internecie i na spotkaniach. Ale straszą, że organa ścigania niczym bolszewicy mogą każdego bez powodu prześladować. Że zatrzymuje się właściwie tylko niewinnych. Że w Polsce szaleje jakiś terror moralny, homoseksualiści siedzą w gułagach, a w szkołach zmusza się nauczycieli do uczenia ciemnoty. Można by to zrozumieć, gdyby ci ludzie się naćpali (vide: "Idole na haju"). A może się jednak naćpali, lecz nie koki czy amfy, tylko złych emocji. Do wszystkiego, co nie ich. Tyle tylko, że złe emocje najbardziej uderzają w ich nosicieli. I to ich degradują. Co znaczy, że jest jeszcze sprawiedliwość na tym świecie.
Więcej możesz przeczytać w 20/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.