Po 15 latach Mercedes przestał bujać w obłokach i sięgnął do swoich korzeni. Nowa klasa E nie próbuje szokować wyglądem, nie kreuje się na sportowca, nie zamierza walczyć o względy młodych. Jest po prostu Mercedesem, jakiego znamy z lat 80. i początku lat 90. – szalenie komfortowym, solidnym i nudnym.
Zapytajcie taksówkarzy, którzy jeżdżą dwudziestoletnimi mercedesami W124, co sądzą o ich następcach. Obudzicie w nich dusze filozofów i zostaniecie zalani potokiem słów, które można streścić jednym krótkim zdaniem – nowe „merce" to szajs. I zmuszony jestem przyznać im rację. Tego, co w drugiej połowie lat 90. zaczęło wyjeżdżać z fabryk niemieckiej marki, nie można nazwać inaczej niż zbezczeszczeniem legendy. Pod względem jakości mercedesy zeszły wtedy na psy i wiedzą o tym nie tylko taksówkarze. Dowód – w ciągu kilku lat w wyścigu o klientów Mercedesa wyprzedziło i BMW, i Audi. Teraz jednak gwiazda ze Stuttgartu zamierza odrobić stracony dystans, wystawiając do wyścigu nową klasę E. I może liczyć na sukces, ponieważ model ten znacznie bardziej niż którykolwiek inny w ostatnich 15 latach przypomina stare, dobre auta z gwiazdą na masce.
Więcej możesz przeczytać w 31/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.