Normalnie poprosiłbym panią o colę, ale po tym filmie muszę poprosić o wódkę z colą. To zamówienie w barku przy sali kinowej najlepiej oddaje nastrój na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Inteligentni i wykształceni, bezgranicznie oddani swojej pasji ludzie starają się robić najlepsze filmy. Po czym publiczność nie idzie na nie do kina. Dlaczego tak jest?
Gdynia nie jest od analizowania gustów narodu i krzepienia serc. Od tego są box-office’y. Tyle że nie o to na festiwalu chodzi. To nie o najbardziej oglądanych filmach tu mowa. Tu obowiązuje kino festiwalowe: ambitne, nowatorskie, technicznie dopracowane, mistrzowskie. Zdumiewające jest to, że w bardzo wpływowym środowisku krytyków filmowych nie istnieje pojęcie „syndrom przejedzenia". Recenzje kulinarne mają sens tylko w środowiskach najedzonych. Syty nigdy nie zrozumie głodnego. Nie ma więc sensu mniemać, że organizatorzy, krytycy i inni zawodowi funkcjonariusze festiwalu mają ten sam gust co odbiorcy. I stąd się bierze całe nieporozumienie.
Więcej możesz przeczytać w 39/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.