Kilka tygodni temu gościłam w Lublinie. Zaproszono mnie tam do słynnej na cały region restauracji serwującej hamburgery. Ucieszyłam się z tego zaproszenia, bo przypomniało mi ono, jak bardzo lubię prawdziwe, soczyste hamburgery.
Hamburgery?! Już słyszę głosy świętego oburzenia kulinarnych frustratów, którzy znają tę potrawę wyłącznie jako produkt uzyskiwany z wysoko przetworzonego mięsa, sprzedawany masowo za bezcen w sieci barów szybkiej obsługi, szumnie nazywanych restauracjami. Jakże się mylą... Istotnie, rzadko która potrawa ma tak złą prasę jak poczciwy hamburger. Rzadko która też została w historii kuchni tak koncertowo spaprana przez wyznawców sprzedaży masowej. To oni właśnie zepsuli nam całą radość z hamburgera, który w ich wykonaniu ma konsystencję filcowej podeszwy muzealnych kapci, a także, co przyznaję z tym większym smutkiem, nieco przypomina je zapachem.
Więcej możesz przeczytać w 24/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.