Na początek 3,8 km pływania: w jeziorze albo w morzu. Zaraz potem 180 km na rowerze. Mało? To po chwili na dokładkę maraton, czyli bieg na 42 km i 195 metrów. W sumie – 226 kilometrów. Bez przerwy. Z 17-godzinnym limitem na pokonanie tego dystansu. Największe zawody w Polsce na tym morderczym dystansie odbywają się każdego roku w Borównie koło Bydgoszczy. To właśnie tam kilka dni temu, 5 września, Gawędowie podjęli najtrudniejszą próbę. I dali radę.
Pasji podporządkowali wszystko. Skoro świt, jeszcze przed pracą, trening pływacki. Po południu kolejny, tym razem biegowy. Do triatlonu zachęcili też syna, studenta SGH. – Trenuje mniej niż my. Jest za młody na tak duże dystanse – tłumaczy pani Renata. Teraz na trening przeznaczają nawet urlopy: jeżdżą na obozy sportowe z byłymi zawodowymi pływakami i biegaczami. – Jesteśmy nietypowymi wczasowiczami. Cieszymy się z zachmurzonego nieba, bo wtedy lepiej się trenuje – mówi Renata. Styl życia sprawił, że musieli znaleźć nowych znajomych, bo z dawnymi nie mają już wspólnych tematów. Gdy w deszcz brakuje im motywacji do trenowania, wpisują na YouTube hasło: „The crawl’1997".
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.