Kiedy zaczynałem grać, nikt mi nie powiedział, czym to może grozić. Jako 25-latek pitoliłem w restauracjach, stojąc niekiedy po 7 godzin dziennie z wiszącym u szyi kilkukilogramowym gibsonem, nie wiedząc, że gotuję sobie marny los. Coś mnie przechylało w lewo, więc bezwiednie kontrowałem w prawo i mój układ kostny zaczynał przypominać koślawą wieżę z drewnianych klocków. Po latach pracy lewy bark zaczął się podnosić, by podołać ciężarowi, skutkiem czego lewe ramię przestało się odchylać do tyłu tak jak należy, ograniczając moje możliwości ruchowe. Pojawił się jakiś przykurcz mięśni, który z czasem stał się nie do zlikwidowania. Zakrzywienia pionu skumulowały się w prawym kolanie, które zaczęło boleć, aż niekiedy kulałem całymi tygodniami. Wreszcie kręgosłup złapał kształt litery „S" w co najmniej dwóch kierunkach.
Prawda jest taka: kiedy komponowałem „Autobiografię", prawdopodobnie byłem wrakiem, któremu na dodatek groziła operacja łokcia (tzw. łokieć tenisisty) na skutek wszystkich wielogodzinnego machania ręką nad strunami gitary.
Dlaczego o tym piszę? Z dwóch powodów. Po pierwsze, polska polityka jest za płytka, by się nią bezustannie zajmować. Po drugie, bo mogłem tego wszystkiego i wielu innych rzeczy uniknąć, gdybym w odpowiednim czasie dostał instrukcję obsługi własnego ciała.
Ze szkoły pamiętam lekcje botaniki czy biologii. Mówiono tam, co to takiego chlorofil, widzieliśmy, jak wygląda pokrojona żaba i jak skaczą jej udka, gdy się ich dotknie bateryjką. Wiem, jak jest zbudowana dżdżownica i co to jest radiacja ryb, ale nie wiem, jak się dostaje cukrzycy i co to jest reumatyzm. Wiem, jak się rozmnaża pantofelek – ale o zapobieganiu ludzkiej ciąży już się w szkole nie dowiedziałem. I co to jest białaczka. I jak wygląda przeszczep szpiku. Mimo że mam wielkie doświadczenie, nadal nie wiem, co technicznie i chemicznie dzieje się z organizmem ludzkim, gdy skonsumuje alkohol. Nie wiem, co naprawdę dzieje się z oczami, gdy patrzą w monitor komputera. Owszem, wiem, jak jest zbudowane samo oko, najcudowniejszy wynalazek ewolucji – ale już nie wiem, jak powstaje w nim astygmatyzm i jakie są objawy daleko- czy krótkowzroczności. Nikt mnie nie zapytał, czy wszystko jest ze mną w tej kwestii OK, a zresztą gdyby zapytał, nie wiedziałbym, co odpowiedzieć. Dopiero uporczywe bóle głowy w dzieciństwie zmusiły moich bliskich do zawiezienia mnie w różne miejsca, począwszy od laryngologa, aż po okulistę, by ten stwierdził nadzwroczność. Przy okazji ktoś po drodze wyłowił u mnie chore zatoki, ale nigdy mi nikt nie wyjaśnił, na czym to polega. Dopiero w wieku 40 lat pokazano mi zdjęcia takich zatok i dzięki temu teraz rozumiem, dlaczego nie powinno się w dzieciństwie chodzić zimą z gołą głową.
Żyjemy w XXI wieku. Wiemy, jak zaprogramować komputer i jak nakręcić film komórką, jak przez internet kupić bilet lotniczy i jak działa giełda papierów wartościowych, ale nie wiemy, na czym polega obsługa naszego organizmu. Nie wiemy, co technicznie wywołuje w nim nikotyna, zawarta w kawie kofeina – czy żyły się kurczą, czy może pobudzane są jakieś ośrodki mózgowe i dzieje się coś innego. Nie pokazano nam procesu powstawania marskości wątroby, kamicy nerkowej, zapalenia jajników czy jąder, reumatyzmu, powiększonej tarczycy, żółtaczki i nowotworów. Nie wiemy, jak je rozpoznawać. Chłopcy nie wiedzą, co to rak prostaty (a często czym w ogóle jest prostata) i jakie badanie może zmiany wcześnie wykryć – dziewczęta nie wiedzą, co to technicznie nadżerka czy rak szyjki macicy.
Jako wyedukowani ludzie wiemy, co to jest trajektoria, autopilot czy botoks – a nie wiemy, co i w jakich okolicznościach może się zepsuć w nas samych. Dziwne. Instrukcja obsługi człowieka powinna być obowiązkowym przedmiotem w liceum. Piszę to całkiem poważnie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.