Mamy nowy serial telewizyjny TVP. Nazywa się on „Głęboka woda" i, wbrew temu, co sugeruje tytuł, nie jest to serial o płetwonurkach, ewentualnie pracownikach kanalizacji miejskiej, tylko o ośrodku pomocy społecznej. W serialu mają być poruszane tak ważne tematy, jak alkoholizm, przemoc domowa, narkomania czy bezrobocie. Ja mam tylko nieśmiałą nadzieję, że produkcja będzie ciut bardziej realistyczna niż „Wiedźmin” i że bezrobotny narkoman nie będzie przedawkowywał śmiertelnie marihuany na szezlongu z Ikei.
„Życie na Gorąco" informuje, że Kasia Kowalska złapała Doła Dołów i przenosi się na stałe do Nowego Jorku. Jak podają nasze nieoficjalne i tajne źródła, piosenkarka zamieszka w pomalowanym na czarno mieszkaniu bez okien i przyrzekła sobie, że nie wyda nowej płyty przed Edytą Bartosiewicz, czyli najprawdopodobniej nie zdarzy się to przed 2039 rokiem.
Jan Jakub Kolski, autor kina metafizycznego i regionalnego, kręci obraz pod tytułem „Zabić bobra". Główną rolę gra w nim Eryk Lubos, który zgodnie z tytułem będzie polował w głuszy na tytułowe bobry. Mnie przypomina to pewien irański film, w którym bohater dwie godziny stał na wydmie i gapił się na kozę, no ale cóż, nie jestem filmoznawcą. Film ma mieć kinową premierę na wiosnę, ja obejrzę, jak już puszczą go w telewizji. Może na kanale Animal Planet.
Lech Wałęsa musiał obalić komunizm, dostać Nobla, być prezydentem i wymyślić własny rodzaj języka polskiego, aby zostać bohaterem filmu na swój temat, i to filmu, który dopiero kręcą. Sławek Sierakowski nie zrobił żadnej z tych rzeczy, jest ode mnie raptem cztery lata starszy, a już robią o nim spektakle. Konkretniej, Komuna Warszawa przygotowuje spektakl pt. „Sierakowski". To się nazywa zostać legendą za życia. A raczej to się nazywa mieć kolegów.
Nie mnie oceniać, czy Katarzyna Kozyra jest artystką rzeczywiście kontrowersyjną i wartościową, bo – mówiąc szczerze – nie wiem, czy mam ku temu kwalifikacje. Wiem dwie rzeczy – Katarzyna Kozyra jest artystką i kobietą odważną, a na jej „Wystawę" w krakowskim Muzeum Narodowym powinno się iść. Bo Katarzyna Kozyra to jedna z postaci dla kultury polskiej, proszę państwa, kluczowych.
To niebywałe, ale znowu czeka nas sylwester z Beatą Kozidrak. Żelazna dama polskiego popu, lwica białej armii i kapłanka złotego deszczu w tym roku przywita Nowy Rok w rodzinnym Lublinie. Oficjalne honorarium za występ to ćwierć miliona PLN. Podejrzewam, że trzeba doliczyć do tego złotą lektykę oraz ofiary ze zwierząt i z owoców.
W poniedziałek w Teatrze Telewizji na Jedynce o 20.30 adaptacja „Śledztwa" Stanisława Lema. Każda okazja do tego, żeby przypomnieć Polakom, że Lem nie był dziwakiem od ufoludków, ale bodaj najgenialniejszym polskim prozaikiem XX wieku, jest okazją dobrą. Antykryminał Lema skręcił już ćwierć wieku temu Marek Piestrak, ten od „Wilczycy” i „Klątwy Doliny Węży”. Mam przeczucie, że Waldemar Krzystek poradzi sobie z tym lepiej. Będę oglądał. Zachęcam i państwa.
Premiera nowej płyty Fisza i Emade, czyli braci Waglewskich, to zawsze dobra wiadomość. „Zwierzę bez nogi" ukaże się 25 listopada i nieważne, w którą stronę tym razem pójdą Waglewscy, jednego możemy być pewni – proporcje żartu i refleksji, nowatorstwa i klasyki, hip-hopu i elektronicznych wykrętów będą na niej doskonale wyważone. Tytuł kłamie – to zwierzę będzie dzielnie stało na czterech łapach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.