Innym kluczem jest klucz nagrody. Od lat bardzo popularny i nieco tańszy w zastosowaniu. Premierzy wielu rządów traktowali po prostu stanowiska jako nagrody za rozmaite przysługi, w szczególności za zdobycie głosów dla partii, za wieloletnią przyjaźń czy wyjątkową dzielność na polu walki. Stosowanie tego klucza jest na tyle sensowne, że nie wyklucza osób kompetentnych. Raz na jakiś czas zdarza się, że nagrodzona osoba jest kompetentna w dziedzinie nagrody, czyli resortu, jakim została obdarzona. Statystycznie jest to przypadek nader rzadki, no ale od czegóż są różni kompetentni ministerialni doradcy, którzy zawsze stanowią miły dodatek do nagrody.
Jest jeszcze trzeci klucz, makiaweliczny. Premier rządu tak stara się rozdać stanowiska, by zatrudnić wszystkich swoich potencjalnych (i aktualnych) konkurentów. Praca ministra neutralizuje takiego konkurenta poprzez konieczność podjęcia wielu wyczerpujących aktywności (trzeba „pojechać", „uczcić coś”, „spotkać się”, „zabrać głos”, „wygłosić mowę” „przyjąć gości”, „reprezentować”), ale również zaspokaja jego wysokie mniemanie o sobie. W kluczu makiawelicznym nie liczą się dziedziny zaangażowań, które przypadają w udziale ministrom, lecz ich charakter reprezentacyjny. Ministerstwo musi po prostu pasować do ego kandydata. Z tego względu groźniejszym konkurentom przydziela się obronę, finanse, sprawiedliwość, a mniej groźnym lub o mniejszym ego– kulturę, edukację i sport.
Nie wiem, według jakiego klucza wybierał swoich ministrów Donald Tusk. Może to był klucz mieszany? A może zupełnie inny? Jakaś część komentatorów jest zdania, że kluczem do klucza jest postać Gowina. Donald Tusk stanął przed niełatwym zadaniem: jak pozbyć się posła, który najwyraźniej konkurował z nim ( jak Agamemnon z Achillesem) zarówno urodą, elegancją, dzielnością, jak i mową. Jak wyciągnąć Gowina z sejmowych korytarzy, gdzie od rana do nocy czyhał na media, by wykazać w nich ogrom swojej kompetencji, niezłomność w kwestiach wartości oraz zupełną obojętność na media? Wyciąganie posła Gowina z mediów było nie lada wyzwaniem. Ale Tuskowi wszystko się udaje! Udało mu się też dopasować ego pana posła do Ministerstwa Sprawiedliwości. Budynek to duży i reprezentacyjny.
Niektórzy niepoprawni komentatorzy (np. E. Siedlecka, „GW" z 17.11) twierdzą co prawda, że Gowin nie ma pojęcia o prawie. Ale cóż to za nienowoczesna opinia! Poza tym osobiście uważam, że pomysł obsadzenia Ministerstwa Sprawiedliwości pięknym watykanistą jest bardzo trafny. Prawo w Polsce kuleje, jest chaotyczne, trzeba je uprościć i uporządkować. A któż zrobi to lepiej jak nie gorący zwolennik prawa bożego? Głowę daję, że z pierwszą wizytą minister Gowin uda się właśnie do Stolicy Apostolskiej. I po co mu wiedza prawnicza? Błogosławieństwo papieża w zupełności wystarczy.
Myślę, że gdy Donald Tusk tak to wszystko ładnie w sprawie Gowina i sprawiedliwości wymyślił, nie miał już więcej siły, by zawracać sobie głowę innymi członkami rządu. I poszło jak zwykle. Po różnych kluczach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.