W każdym razie młodzieńcy z niemieckiej Antify, pięknie ubrani na czarno, postępowe buzie zasłonięte, w rękach pałki i inne narzędzia tolerancji oraz dialogu międzykulturowego, wpadli przypadkiem w okolice Nowego Wspaniałego Światu, siedziby „Krytyki Politycznej", i natychmiast zostali podstępnie sprowokowani. Bo jak inaczej określić zachowanie polskich rekonstruktorów historycznych, którzy jak gdyby nigdy nic w Święto Niepodległości wyszli na Nowy Świat w mundurach z czasów Księstwa Warszawskiego? No jasne, że to agresywni faszyści i sam bym pluł na takich i z liścia albo pałą przyłożył. A tu jeszcze policja ich zwinęła i na dołek powiozła. I teraz się skarżą w Niemczech, że traumę mają, terapii się muszą poddać, bo nikt ich obiadem nie podjął, a gliniarze jacyś niemili byli. Szok.
Jakby mało było groteski, Michał Sutowski z „Krytyki Politycznej" tłumaczy, że bojówkarze znaleźli się w Nowym Wspaniałym Świecie przez przypadek, bo to akurat jedyny otwarty lokal w okolicy był. Jasne, a kibole znaleźli się na placu Konstytucji, bo szczególnie cenią architekturę socrealizmu i chcieli sobie w kajecikach poszkicować monumentalne latarnie.
W ch… cięcie też zajęcie – jak mawia zmyślny lud polski, a Sutowski jest równie dowcipny jak ci roznegliżowani młodzieńcy, co to tłumaczyli gest wyciągniętej ręki tym, że pięć piw zamawiali. Wszystko to bardzo śmieszne, ale jako członek komisji doradczej przy burmistrzu Śródmieścia, która rekomendowała udostępnienie lokalu na Nowym Świecie środowisku „Krytyki Politycznej", uważam, że ktoś tu, nomen omen, przegiął pałę. Drewnianą. Nadal uważam, że w 2009 r. to był dobry wybór. „KP” przedstawiła najbogatszy plan działań i trzy tygodnie temu, oceniając kolejny rok ich działalności, ponownie wydałem pozytywną opinię. Krytykom odpowiadałem zawsze, że gdyby jakieś inne środowisko, prawicowe, centrowe czy apolityczne, przedstawiło realną alternatywę, byłoby o czym rozmawiać. Ale nie było, „Krytyka” była najlepsza dwa lata temu i potem ciężko pracowała na sukces Nowego Wspaniałego Światu. Doceniony również przez przeciwników ideowych. Tym bardziej szlag mnie trafia po 11 listopada. Na kompletną bezmyślność ludzi, którzy ściągali niemieckich bojówkarzy i doprowadzili do tego, że z siedziby „Krytyki” zrobili sobie Festung Antifa.
I o ile po zamieszkach 11 listopada po prawej stronie pojawiły się głosy samokrytyki, choćby Tomasza Terlikowskiego czy Marka Magierowskiego, że sojusz prawicy z kibolami był błędem, który znalazł swe dramatyczne zwieńczenie na placu Konstytucji, o tyle po lewej stronie trwa mentalna sielanka. Seweryn Blumsztajn, Kazimiera Szczuka, Jacek Żakowski czy wspomniany Sutowski idą w zaparte. Nasi bojówkarze są super, a blokada faszystów z Marszu Niepodległości okazała się wielkim sukcesem.
No to, po pierwsze, gratuluję im kompletnie oderwanego od rzeczywistości dobrego samopoczucia. Po drugie, spójrzmy na rezultaty ich działań. Dwa lata temu demonstrowało kilkuset oenerowców i wszechpolaków. W tym roku na ich demonstrację przyszło 20 tys. albo więcej. W zdecydowanej większości normalnych ludzi, którzy nigdy by nie dołączyli do ONR, gdyby nie prostacka propaganda drugiej strony, którą odebrali jako chęć uniemożliwienia im świętowania niepodległości własnego kraju. „Nie będą komunisty robić ze mnie faszysty!" – głosił jeden z transparentów, i do tego rzecz się w dużej mierze sprowadza. Jeden jedyny raz byłem w życiu na Paradzie Równości, w roku 2006, kiedy zakazał jej ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński. Nie dlatego, że popierałem całkowicie postulaty środowisk gejowskich, ale w imię podstawowo rozumianej wolności, prawa do manifestacji i trochę z przekory. Taką przekorę widziałem też 11 listopada w tłumach pod biało-czerwonymi flagami: „Nie będzie mi skrajna lewica z niemieckimi (i polskimi) bojówkarzami mówiły, jak mam świętować”. Organizatorzy Marszu Niepodległości powinni dać na mszę w intencji animatorów blokady.
Skrajność syci skrajność. Gdyby nie było zapowiadanej od roku blokady, Marsz Niepodległości byłby kilkukrotnie mniej liczny, przeszedłby pod pomnik Dmowskiego, usłyszelibyśmy kilka mniej czy bardziej kontrowersyjnych mów i tyle. No to do roboty! Wzywajcie już do blokady 2012, w końcu nic was tak nie nakręci jak 100 tysięcy, które przyjdą w przyszłym roku na Marsz Niepodległości. I tylko marszałek Piłsudski przewraca się w grobie, widząc, jak świętowanie 11 listopada przejmują spadkobiercy endecji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.