1.
Na lotniskowej karuzeli z bagażami kręcą się nowiutkie telewizory. Kubańczycy przywożą je z bogatego świata, odkąd rok temu zniesiono wizy wyjazdowe. Ładują na wózki, potem do samochodów, potem do mieszkań oświetlonych światłem jarzeniowym. Przez otwarte okna i drzwi zobaczę, jak siedzą przed nimi całymi rodzinami. Hawana. Kiedyś Paryż Karaibów. Dziś życie uchodzi z niej powoli przez cuchnące podwórka i ropiejące płoty. Przez chude podrapane psy wałęsające się po ulicach. Przez obywateli tkwiących w kolejkach do leżącego wśród much mięsa lub powciskanych jak szproty w rozpadające się autobusy. Przez dwuwalutową gospodarkę, niedobory mleka, puste szafki aptek i przez strażników w hotelach dzielących ludzi na dwie klasy – bogatych (z reguły przyjezdnych) i biednych (z reguły miejscowych). My i oni. My sączymy mohito na tarasie hotelu Inglaterra, oni grają dla nas „Dos Gardenias”. Życie odchodzi też z Hawany przez tysiące antycznych chevroletów i innych amerykańskich aut. Pływają po stolicy jak stare zmęczone wieloryby, buchając ciężkimi od ołowiu spalinami. Wiele z nich jest starszych od rewolucji. A ta kończy w tym roku 55 lat. Coraz częściej mówi się, że choć jej ojciec, Fidel, dobija dziewięćdziesiątki, rewolucja padnie szybciej niż on.
2.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.